30
Kolejka była gigantyczna. Kiedy spojrzałem na nią z lotu ptaka, wiła się kilometrami jak kolorowy wąż-meander. Jej początek znikał w czeluści tunelu wydrążonym w skalistej górze, na której stały ruiny zamku; koniec zaś tonął w gęstym lesie, ciągnącym się aż po horyzont.
- Jak tu się włączyć do kolejki? - usłyszałem jakiś głos, jakby z góry, a może z dołu. Ale nie był to mój głos. Mój kazał mi polecieć na szczyt zrujnowanej wieży zamku.
Usiadłem na wapiennej blance i kiwając nogami nad przepaścią, patrzyłem sobie na węża kolejki, która stała - znikąd donikąd...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz