wtorek, 31 stycznia 2012

ZAMIAST ŚNIEGU!

NAZYWANIE - DIALOGI NIETEATRALNE (XV)

XV

(Wroński siedzi przy biurku zamyślony umiarkowanie...)

WROŃSKI: Może wy wiecie, dlaczego nie dostaję listów?
MICHAŁ: Nikt już listów nie pisze.
EDWARD: Esemesy i maile! One zabiły świat epistolarny.
WROŃSKI: Czas umierać, moi drodzy...
MICHAŁ: Nie żartuj z takich rzeczy!
EDWARD: Pukam w niemalowane.
WROŃSKI: Co za czasy. Nadchodzi fala analfabetyzmu. A już o przecinkach i kropkach ludzie już dawno zapomnieli!... Ostatni list dostałem rok temu. Zwrot, bo źle zaadresowałem kopertę do Jacka.
MICHAŁ: Wyjechał do Stanów...
EDWARD: I cisza. Nie pisze.
WROŃSKI: No, nie pisze.
MICHAŁ: Może my będziemy pisali do ciebie?
EDWARD: Jasne. Możemy codziennie.
MICHAŁ: Wieczorami, po dzienniku telewizyjnym.
WROŃSKI: Papier i koperty są w szufladzie biurka.
MICHAŁ: Będziemy adresować - Pan Michał Edward Wroński.
W miejscu!

DROGA

POWTÓRKA - "366 DNI BAJDOŁY I BAJGÓRA" (Odc. 182)

DZIEŃ 285 - 30 XII
   Bajdoła zarządziła naradę w sprawie Sylwestra: CO ZROBIĆ Z BINGIEM? Planowali bowiem iść na swój pierwszy bal...
   Wreszcie Bajgór znalazł wyjście - pozwolą jamnikowi w sylwestrową noc spać na tapczanie Bajdoły wśród wszystkich poduszek z OBYDWÓCH  domów.
   I byli pewni, że Bingo będzie szczęśliwy.

JA



NAZYWANIE - DIALOGI NIETEATRALNE (XIV)

XIV

(Wroński zapytał...)

WROŃSKI: To co w końcu mam robić na obiad? Decydować się!
MICHAŁ: Mówiłem - karczek z sosie pieczarkowym...
EDWARD: Karczek był trzy dni temu! Znowu na pewno będzie tłusty. W naszym wieku nie wolno jeść tłuszczu.
MICHAŁ: Tłuszcz, Edziu, możesz sobie odkroić, jeśli boisz się sklerozy, którą i tak masz w nadmiarze.
EDWARD: Nie będę jadł karczku. Ostrzegam! Proponuję potrawkę z kurczaka, z buraczkami na dodatek. Oczywiście zamiast ziemniaków powinna być kasza jaglana.
MICHAŁ: O, na pewno nie! Obiad bez ziemniaków nie jest obiadem.
EDWARD: Kasza jaglana jest dla człowieka najzdrowsza. Czytałem. A twoje ziemniaki są najlepsze dla świnek, które trzeba utuczyć przed zjedzeniem.
MICHAŁ: Koniec dyskusji! Powiedziałem - karczek w sosie pieczarkowym, może być też ogórek kiszony.
EDWARD: Boże, ogórek!
MICHAŁ: A jeśli chodzi o zupę, to poproszę o pomidorową z ryżem.
EDWARD: Ja chcę koperkową. Najzdrowsza!
WROŃSKI: Wiecie co?... Mam was w nosie. Nic dzisiaj nie gotuję... Idziemy do BARU TEATRALNEGO na pierogi ze szpinakiem!
MICHAŁ i EDWARD: O, nie!

GRANICA

poniedziałek, 30 stycznia 2012

POWTÓRKA - "366 DNI BAJDOŁY I BAJGÓRA" (Odc. 181)

DZIEŃ 284 - 29 XII
   Zbliżał się Sylwester i pod oknami Bajdoły wybuchła petarda. Bingo o mało nie oszalał ze strachu, a Bajdoła odruchowo schowała głowę w ramionach Bajgóra, któremu też łomotało serce.
   Potem długo rozmawiali o strachu - zwierzęcym, instynktownym, zmuszającym do panicznej ucieczki.
   - Ale słuchaj, jeśli strach istnieje, to znaczy, że jest potrzebny światu - zauważyła Bajdoła.
  - No, chyba tak. Strach hamuje przyrost naturalny. Nikt nie może się kochać, dygocąc ze strachu. Gdyby go nie było, przyroda zadusiłaby sama siebie - dokończył Bajgór i pogłaskał Binga, który już się nie bał.

LIŚCIE

niedziela, 29 stycznia 2012

NAZYWANIE - DIALOGI NIETEATRALNE (XIII)

XIII

(Na spacerze, podczas deszczu...)

WROŃSKI: Pomyślcie, że stosunkowo niedawno byliśmy w niebycie, w nicości.
MICHAŁ: Fakt. Jeśli ciebie nie było, to i nas nie było.
EDWARD: Ja,  w jakimś sensie , BYŁEM!
MICHAŁ: W jakim sensie?
EDWARD: Noszę imię ojca i gdy was jeszcze nie było, ja już...
MICHAŁ: Co ty opowiadasz? Ojciec miał swojego Edwarda i nie potrzebował ciebie. Ty jesteś Edwardem naszym, mój drogi!
EDWARD: Dlatego powiedziałem - w jakimś sensie. Jestem pamiątką po ojcu, który dał nam życie. To znaczy w tym uczestniczył. Powinniście mnie bardziej szanować, a traktujecie mnie  nieraz jak przygłupa ze sklerozą.
WROŃSKI: O nie! Wcale cię tak nie traktuję. Bardzo szanuję twoje zdanie.
MICHAŁ:  A wy zapominacie, że ja noszę imię po naszej babci, Michalinie. I w jakimś sensie - jak mówi Edzio - jestem z was najstarszy.
EDWARD: Staruszek!
WROŃSKI: Nie kłóćcie się. O, przestało padać. Składamy parasol!

PŁOTEK BEZ KOTA

POWTÓRKA - "366 DNI BAJDOŁY I BAJGÓRA" (Odc. 180)

DZIEŃ 280 - 25 XII
   Bajdoła i Bajgór - ku zdziwieniu, a nawet oburzeniu prawie wszystkich obok - nie lubili Świąt. Po prostu uważali, że całe ich życie jest świętem, a podarunki lubili sobie dawać znienacka i w zupełnie przypadkowych chwilach.

DZIEŃ 281 - 26 XII
   Pierwszy raz w życiu Bajdoły, nie wiadomo dlaczego w tym wyjątkowym roku, zjechała na Święta liczna rodzina, z jakimś zapomnianym kuzynem włącznie i Bajgór wściekły chodził jak burza pod oknami Bajdoły, marząc o maju, który stopiłby śnieg.

DZIEŃ 282 - 27 XII
   Bajdoła i Bajgór doszli do wniosku, że Święta są jednak potrzebne, chociażby po to, żeby wszystkich zmusić do życzliwego uśmiechu i życzeń "wesołych Świąt" - nawet dla największych wrogów.

DZIEŃ 283 - 28 XII
   Odpoczywali po Świętach, przytuleni do siebie: Bajdoła, Bajgór, Bingo i kot Barnaba, podrzucony na jeden dzień przez panią Bernadettę.

TRÓJKĄT PLATAŃSKI

NAZYWANIE - DIALOGI NIETEATRALNE (XII)

XII

(Michał patrzy podejrzliwie na Wrońskiego, Edward czyta gazetę...)

MICHAŁ: Szefie, co cię tak rozpiera, że tak powiem obrazowo?
WROŃSKI: Dzisiaj czuję całą swoją pełnią, że życie jest wspaniałym wynalazkiem!
EDWARD: Tak jak Księżyc?
WROŃSKI: Co mówiłeś, Edziu?
EDWARD: Nic, nic. Pomyślałem, że pewnie tak samo czuje Księżyc w pełni.
MICHAŁ: Ty lepiej czytaj swoją gazetkę i się nie wtrącaj do poważnych rozmów. Znalazł się poeta.
WROŃSKI: Dobrze powiedział! Czuję się szczęśliwy, jak Księżyc w pełni.
MICHAŁ: Podejrzewam, że nasz kochany Księżyc nie ma pojęcia, że życie jest wspaniałe.
EDWARD: Skąd wiesz?
MICHAŁ: Edziu!... Żeby czuć, że życie jest wspaniałe - tak jak czuje nasz szef - trzeba o tym wiedzieć. Wroński dzisiaj wie, a Księżyc NIE!
EDWARD: A skąd wiesz, że Księżyc nie wie?
MICHAŁ: Edwardzie, nie bądź idiotą, bardzo cię proszę.
EDWARD: Dobrze, dobrze, gadajcie sobie sami!
MICHAŁ: Więc kontynuując, dlaczego akurat dzisiaj czujesz swoją pełnią, że życie jest wspaniałym wynalazkiem?
WROŃSKI: Nie mam zielonego pojęcia, mój Michale... Może dlatego, że mam WAS?
MICHAŁ: Żartujesz...
EDWARD: O, słuchajcie!... W dwutysięcznym dwunastym roku wody Pacyfiku tak się podniosą, że zaleją szereg wysp.
MICHAŁ: Zaludnionych?
EDWARD: Nie piszą.
WROŃSKI: Na pewno bezludnych. Dzisiaj mam ochotę, żeby były bezludne. Trzeba chronić życie!... Edziu, weź długopis i dopisz tam: zaleją szereg bezludnych wysp.
EDWARD: Mogę napisać na marginesie? Bo mi się nie zmieści...
WROŃSKI: Możesz!

KOCIA LEKTYKA

POWTÓRKA - "366 DNI BAJDOŁY I BAJGÓRA" (Odc. 179)

DZIEŃ 279 - 24 XII
   W Wigilię Bajdoła zmuszona była poprosić Bajgóra, aby ZABIŁ.
   Tego dnia, aby przedłużyć życie karpia, kąpała się w miednicy, ale nadeszła godzina osiemnasta, kiedy trzeba przygotowywać świąteczną wieczerzę i używając pokrętnych argumentów, kazała wykonać egzekucję. Bajgór postawiony pod ścianą (ostatnim argumentem Bajdoły był: chyba jesteś mężczyzną?), wyjął rybę z wanny, miotającą się owinął ręcznikiem i usiłował trafić ją młotkiem w głowę. Ale jego ręka, bardziej litościwa od jego głowy, chybiała...
   Na Wigilii Bajdoły i Bajgóra głównym daniem była kapusta z grochem, a karp - żywy jeszcze - został podarowany Bajwodzie z sąsiedniej ulicy, który bez skrupułów odciął rybią głowę siekierką.
   Pod koniec kolacji zajrzała do nich pani Bernadetta, świątecznie samotna, przynosząc opłatek i dwa kawałki smakowicie wysmażonego karpia.
   - Pomyślałam, że pewnie nie macie ryby i przyniosłam. Moje dzieci, nigdy nie należy przesadzać ze swoją dobrocią, nawet w Święta...

piątek, 27 stycznia 2012

OD DOŁU

NAZYWANIE - DIALOGI NIETEATRALNE (XI)

XI

(Gdyby stół stał na środku, Wroński chodziłby wokół niego...)

WROŃSKI: No i co wy o tym sądzicie?
MICHAŁ: W zasadzie się z tobą zgadzam.
EDWARD: Ja też.
WROŃSKI: Nie macie żadnych wątpliwości?
MICHAŁ: Przez moment miałem, ale po przemyśleniu, przyznałem ci rację.
EDWARD: Ja nie miałem wątpliwości nawet przez moment.
MICHAŁ: Bo ty odzwyczaiłeś się od myślenia.
EDWARD: Słuchaj, mądralo...
WROŃSKI: Cicho! Chcę znać wasze zdanie. To dla mnie trudna decyzja.
MICHAŁ: Tak. Ale chyba nie mamy innego wyjścia.
EDWARD: Też tak uważam.
WROŃSKI: Ale ryzyko jest.
MICHAŁ: Nie da się ukryć, ale w życiu trzeba ryzykować. Mówiłeś nam to kiedyś codziennie.
WROŃSKI: Z wiekiem człowiek uczy się ostrożności.
MICHAŁ: Przecież już postanowiłeś. I jeśli pytasz o nasze zdanie, to jest takie jak twoje.
WROŃSKI: Ale ja wcale nie jestem pewny, czy moje zdanie jest rozsądne!
EDWARD: No to ja już nic nie wiem!
MICHAŁ: Wroński, z tobą naprawdę można zwariować... Zastanów się. Ja wychodzę!
EDWARD: To ja też wychodzę.
WROŃSKI: Gdzie wy chcecie beze mnie wychodzić?
MICHAŁ: A choćby do przedpokoju.
EDWARD: Albo do łazienki!


OBRAZ

POWTÓRKA - "366 DNI BAJDOŁY I BAJGÓRA" (Odc. 178)

DZIEŃ 277 - 22 XII
   - Wiesz, dzisiaj dzień zwyciężył noc! Staje się dłuższy od nocy - pocieszył Bajdołę Bajgór, chociaż bardzo lubił noce.

DZIEŃ 278 - 23 XII
   Bajgór pojechał do znajomego leśnika po choinkę dla Bajdoły.
   Leśnik wybrał się na świąteczne zakupy, więc Bajgór, brnąc w białym puchu, poszedł sam poszukać jakiegoś drzewka, które by chciało zawędrować do miasta. Ale drzewek było tak wiele - stały biedne i zmarznięte - że nie miał odwagi wybrać.
   Wrócił do Bajdoły z małą sosenką w doniczce, kupioną za ostatnie pieniądze w kwiaciarni TO I OWO na dworcu kolejowym.

czwartek, 26 stycznia 2012

SŁOŃCE

NAZYWANIE - DIALOGI NIETEATRALNE (X)

X

(Wroński był raczej wściekły...)

WROŃSKI: Który z was miał mi przypomnieć, żebym zapłacił za prąd?
EDWARD: Michał!
MICHAŁ: Edzio!
WROŃSKI: Rozpuściłem was jak dziadowskie bicze... Byłem pewny, że w tym miesiącu zapłaciłem. Wszystko na mojej głowie. Teraz wyłączą nam światło i będziemy siedzieli przy świecach!
MICHAŁ: Edzio, to twoja wina. W tym tygodniu ty jesteś od przypominania.
EDWARD: Ja? Żartujesz. Sprawdź na grafiku.
MICHAŁ: Nie ma grafiku! On go gdzieś schował.
EDWARD: Nie miałem co robić, tylko chować durne grafiki.
WROŃSKI: Edwardzie, za karę będziesz mi przypominał o wszystkim przez najbliższe dwa tygodnie.
MICHAŁ: Tak jest, słusznie!
EDWARD: To nie jest sprawiedliwe.
WROŃSKI: A Michał będzie ci przypominał, żebyś nie zapomniał mi przypominać... Skończyłem! I dzisiaj macie mi mówić przez PAN.
MICHAŁ: Dobrze, panie Wroński.
EDWARD: Jaki pan, taki kram...
WROŃSKI: Co powiedziałeś?
EDWARD: Nic, panie Wroński, synu Edwarda!

BRZOZY WCALE NIE PŁACZĄCE

POWTÓRKA - "366 DNI BAJDOŁY I BAJGÓRA" (Odc. 177)

DZIEŃ 276 - 21 XII
   Minęło dziewięć miesięcy ich znajomości i Bajgór nie wiedział, co z tej okazji podarować śmiesznego Bajdole. Miał już w ręku lalkę w łowickim stroju, ale przypomniał sobie, że nie wolno żartować z Bajdołą na temat dzieci, a ponieważ często na niego mówiła MIŚKU, kupił jej ogromnego białego misia.
   - Dzięki. Bardzo ładny - roześmiała się Bajdoła. - Ale będę go musiała trzymać na szafie, bo zazdrosny Bingo zaraz go rozszarpie.

KOMUNIKAT

NINIEJSZYM KOMUNIKUJĘ, ŻE W RAMACH DYSKUSJI NA TEMAT WOLNOŚCI W WIRTUALNEJ SIECI POZWALAM MOJE TEKSTY I FOTOGRAFIE - ZA DARMO - PRZEPISYWAĆ, POWIELAĆ, ODBIJAĆ, KOLPORTOWAĆ, A NAWET PRZYSWAJAĆ PAMIĘCIOWO!
   NATOMIAST, GDYBY KTOŚ CHCIAŁ KUPIĆ ZA ZŁOTÓWKI MOJE OSTATNIE KSIĄŻKI, TO INFORMUJĘ, ŻE MOŻNA JE NABYĆ (ZA ZALICZENIEM POCZTOWYM) W WYDAWNICTWIE "MINIATURA": 30-307 KRAKÓW, UL. BARSKA 13/1 - TEL. 012-267-10-39    E-MAIL miniatura@autograf.pl

OTO TE KSIĄŻKI:






środa, 25 stycznia 2012

NIEBIESKIE

NAZYWANIE - DIALOGI NIETEATRALNE (IX)

IX

(Wroński, Michał i Edward idą zatłoczoną ulicą, właściwie bez celu...)

WROŃSKI: Który z was mruczy hymn Związku Radzieckiego? Chcecie, żeby nas ludzie popluli?
EDWARD: Na pewno nie ja!
MICHAŁ: Już dawno zapomniałem...
WROŃSKI: O, kurde. To chyba ja. Przepraszam.
MICHAŁ: Nie ma za co.
EDWARD: Nie przejmuj się. Tylko jedna nastolatka słyszała.
MICHAŁ: He, he... Zanuć teraz hymn amerykański.
WROŃSKI: Muszę sobie zaklejać nos plastrem.
MICHAŁ: O, apteka... Wchodzimy?

NIEDŁUGO WIOSNA!

POWTÓRKA - "366 DNI BAJDOŁY I BAJGÓRA" (Odc. 176)

DZIEŃ 275 - 20 XII
   Bajgór często przewracał postrzępione kartki opasłego tomiska z 1900 roku, które zawsze leżało pod ręką. Był to rocznik "Tygodnika Ilustrowanego" ze wspaniałymi rycinami. Pod pierwszą ryciną, noworoczną, był taki opis:
   NOC ŚW. SYLWESTRA. W PIĘKNY I POETYCZNY SPOSÓB ARTYSTA ZOBRAZOWAŁ  CHWILĘ PRZEŁOMU MIĘDZY STARYM, A NOWYM ROKIEM. O PÓŁNOCNEJ GODZINIE, WŚRÓD JAKIEJŚ FANTASTYCZNEJ PUSTKI SĘDZIWY BRODACZ DOSZEDŁ DO KRESU SWOJEJ WĘDRÓWKI I UPADA WYCZERPANY...
   Tę księgę Bajgór dostał na osiemnaste urodziny od dziadka, który był trochę podobny do starca z ryciny.
   I tamtego dnia na wewnętrznej stronie oprawy napisał: WŁASNOŚĆ BAJGÓRA - 1963 ROK!

POWIERZCHNIE





wtorek, 24 stycznia 2012

NAZYWANIE - DIALOGI NIETEATRALNE (VIII)

VIII

(Wroński, Michał i Edward jadą w zatłoczonym pociągu, ale mieli szczęście, bo siedzą w przedziale i to nawet przy oknie...)

WROŃSKI: Daleko jeszcze?
MICHAŁ: Najlepiej o tym nie myśleć!
EDWARD: Dużo pomoże niemyślenie. Zachciało wam się jechać do Pawła, cholera jasna!
WROŃSKI: Pytałem, czy daleko jeszcze do domu!
MICHAŁ: Z jakąś godzinę chyba...
EDWARD: Boże najświętszy!
MICHAŁ: Nie wzywaj Pana Boga nadaremno, ośle, bo jeszcze wywołasz katastrofę i wylądujemy nie w domu, ale w niebie...
WROŃSKI: Ciszej z łaski swojej, głowa mnie boli!
EDWARD: Ale tłok, jak to dobrze, że siedzimy w przedziale. Pewnie nawet do ubikacji nie da się przejść.
MICHAŁ: Może jakaś wycieczka?
WROŃSKI: Chyba emerytów. Sami starsi ludzie.
EDWARD: Lepiej tam nie patrzcie...
MICHAŁ: O co chodzi?
EDWARD: Przez cały czas gapi się na nas staruszka.
WROŃSKI: Tylu młodych ludzi tu siedzi. Nikt nie wstanie.
MICHAŁ: Udają, że śpią.
EDWARD: To my też udajmy!
WROŃSKI: Nigdy nie umiałem udawać. Teraz też nie będę.
MICHAŁ: Patrzy się tylko na nas!
WROŃSKI: Muszą ją boleć nogi... No, niestety, chłopaki. Nie wytrzymamy tego spojrzenia.
EDWARD: Nie, chyba żartujesz...
WROŃSKI: Rozprostujemy kości.
EDWARD: O, nie!
WROŃSKI: O, tak!... Wstajemy. Trzy - cztery!...

CZAS

POWTÓRKA - "366 DNI BAJDOŁY I BAJGÓRA" (Odc. 175)

DZIEŃ 274 - 19 XII
   - Czy ty wiesz, jak strasznie chrapiesz? - spytała rano Bajdoła Bajgóra.
   - Pewnie, że wiem - odparł Bajgór. - Chrapię od tysiącleci, aby odstraszyć wszystkich wrogów od twojej jaskini.

ZNOWU TROCHĘ ZIMY





NAZYWANIE - DIALOGI NIETEATRALNE (VII)

(Edward już spał, ale Wroński i Michał nie mogli zasnąć...)

WROŃSKI: Może policzymy do stu?
MICHAŁ: Nie pomoże.
WROŃSKI: No to, porozmawiajmy.
MICHAŁ: O czym?
WROŃSKI: Wszystko jedno. Niech ten czas przeleci.
MICHAŁ: Tak leżymy... Noc... Wiesz, o czym pomyślałem przed chwilą?
WROŃSKI: Nie.
MICHAŁ: Pomyślałem o tych bliskich dla nas kiedyś ludziach, którzy żyją gdzieś porozrzucani po świecie. Może tam, za ciemnym horyzontem, także leżą w łóżkach i nie mogą zasnąć.
WROŃSKI: Może też o nas myślą?
MICHAŁ: Wątpię.
WROŃSKI: Dlaczego wątpisz?
MICHAŁ: A czy ty pamiętasz o wszystkich, których kochałeś?
WROŃSKI: Pamiętam.
MICHAŁ: Akurat, pamiętasz. Mnie nie oszukasz.
WROŃSKI: No, może o niektórych zapomniałem.
MICHAŁ: Rozmyły ci się twarze.
WROŃSKI: Lata robią swoje, przecież wiesz... Ci ludzie już nie wyglądają tak, jak ich zapisałem w pamięci.
MICHAŁ: Racja. Dla nas zostaną wiecznie młodzi.
WROŃSKI: Mam pomysł. Przestańmy gadać i pomyślmy o kimś, kogo jeszcze nieźle pamiętamy. Na pewno przyjdzie do nas we śnie.
MICHAŁ: Dobrze. Jeśli zaśniemy.
WROŃSKI: Teraz na pewno... Już wiem, kogo przywołam.
MICHAŁ: Ja też.
WROŃSKI: No to już. Cisza!

poniedziałek, 23 stycznia 2012

TO I OWO

POWTÓRKA - "366 DNI BAJDOŁY I BAJGÓRA" (Odc. 174)

DZIEŃ 273 - 18 XII
   - Istnieje tylko PRZESZŁOŚĆ budowana bez przerwy przez TERAŹNIEJSZOŚĆ, która czerpie materiał z nieistniejącej jeszcze PRZYSZŁOŚCI - powiedział właściwie bez związku Bajgór, kiedy Bajdoła spytała go, czy jutro wreszcie zapłaci za telefon. 

niedziela, 22 stycznia 2012

MŁODY JĘCZMIEŃ

NAZYWANIE - DIALOGI NIETEATRALNE (VI)

VI

(Wroński siedzi na ławce w parku; Michał i Edward poszli pooglądać karmnik dla ptaków...)

EDWARD: Słuchaj, Michale, chciałbym ci coś powiedzieć, ale musisz mi przyrzec, że nie wygadasz się za wcześnie.
MICHAŁ: Nic ci nie będę przyrzekał.
EDWARD: To ci nie powiem!
MICHAŁ:  No dobrze, przyrzekam. Mów krótko i rzeczowo, bo Wroński pomyśli, że spiskujemy.
EDWARD: Chcę kandydować w wyborach na radnego do Rady Miasta...
MICHAŁ: Co takiego?!
EDWARD: Chcę kandydować w najbliższych wyborach.
MICHAŁ: Chyba zwariowałeś. Wroński nigdy się nie zgodzi. Jest apolityczny.
EDWARD: I właśnie chcę, żebyś mnie poparł. Żebyś go przekonał.
MICHAŁ: O, nie! I pewnie będziesz kandydował z ramienia tej skrajnej partii prawicowej?
EDWARD: Nie. Zwołuję niezależny komitet wyborczy.
MICHAŁ: Z kim?
EDWARD: Jeszcze z nikim. Ale znajdę mądrych ludzi... Słuchaj, zrobię cię moim zastępcą.
MICHAŁ: Żartujesz. Ja, twoim zastępcą?
EDWARD: I skarbnikiem. I ewentualnie rzecznikiem. Jesteś wygadany jak mało kto...
MICHAŁ: Nie przekupisz mnie, mój drogi.
EDWARD: Michał! Zrobimy wiele dobrego dla miasta. Patrz, jakie dziury w chodnikach, tynki się sypią na Starówce, korupcja i niekompetencja urzędników, tiry jeżdżą przez środek śródmieścia... Przekonaj Wrońskiego, proszę cię. On cię bardziej słucha niż mnie... A jak nam się uda w mieście, to za dwa lata pokandydujemy do sejmu, albo nawet do parlamentu europejskiego. Wiesz, jakie tam perspektywy?
MICHAŁ: Nie znamy języków obcych.
EDWARD: Nie szkodzi. Tam większość nie zna. Nauczymy się.
MICHAŁ: Już widzę, jak Wroński uczy się języków!
EDWARD: Zmusimy go do działania. Spójrz na niego. Siedzi na ławce, patrzy w ziemię i gnuśnieje. Nawet wierszy już nie pisze, bo twierdzi, że wszystko, co miał do napisania, to napisał... Michał, chcesz tak dalej żyć?
MICHAŁ: Ja tam nie narzekam.
EDWARD: Bracie, wrócimy do prawdziwego życia...
MICHAŁ: Kiedy mam mu to powiedzieć?
EDWARD: Może teraz.
MICHAŁ:  Może jutro.
EDWARD: Jest okazja. Dzisiaj ma dobry humor!
WROŃSKI:  Wszystko słyszałem!... Mam dobry humor i chcę mieć nadal. Mówię - NIE!
MICHAŁ: Przecież mówiłem, że to poroniony pomysł.
EDWARD: To może na przyszłą kadencję? Nie chcecie zrobić czegoś dobrego?
WROŃSKI: Nie chcemy!... Może kiedyś, w przyszłym wcieleniu... Idziemy do domu robić obiad. Moi kochani, jazda!
EDWARD: Egoizm czystej wody...
MICHAŁ: Co tam mruczysz?
EDWARD: Wypchaj się! 

ZDROWE JEDZENIE


POWTÓRKA - "366 DNI BAJDOŁY I BAJGÓRA" (Odc. 173)

DZIEŃ 272 - 17 XII
   Był w kredensie Bajdoły talerz z namalowanym krasnoludkiem, z którego nikomu nie wolno było jeść, nawet Bajgórowi.
   Raz w roku, siedemnastego grudnia, Bajdoła wyjmowała go i w samotności jadła żurek.
   Bajgór nigdy nie dowiedział się: dlaczego żurek, dlaczego siedemnastego grudnia i dlaczego z tego właśnie talerza.
   

sobota, 21 stycznia 2012

ZIELONE POJĘCIE (CHYBA OSIEMNASTE)

NAZYWANIE - DIALOGI NIETEATRALNE (V)

V

(Wroński, Michał i Edward stoją przy oknie, ale wcale nie patrzą na świat...)

WROŃSKI: Swędzi mnie ucho.
MICHAŁ:  Mnie też.
EDWARD: I mnie... To pewnie dlatego, że myjemy codziennie głowę. Trzeba zmienić szampon, ten musi wywoływać alergię.
MICHAŁ: Które was swędzi?
WROŃSKI:  Wiadomo. Prawe!
MICHAŁ: I mnie prawe...
EDWARD: Kurde, a mnie lewe!
WROŃSKI: Niemożliwe.
EDWARD: Chyba umiem rozróżnić lewą stronę od prawej.
MICHAŁ: Nie wierze ci. Pokaż...
EDWARD: O!
MICHAŁ: Rzeczywiście pokazuje lewe ucho. Ale numer.
WROŃSKI: To jakaś anomalia... Moment! Teraz swędzi mnie lewe...
MICHAŁ: A mnie w dalszym ciągu prawe... Co jest grane?
WROŃSKI: Nie mam zielonego pojęcia.
EDWARD: Zaraz, zaraz... Zaczęło mnie swędzić prawe ucho!
WROŃSKI: To znaczy, mnie swędzi teraz lewe, a was prawe?
MICHAŁ: Nie da się ukryć.
WROŃSKI: To wygląda mi na zdradę.
MICHAŁ:  Żartujesz. Nasza wina?
WROŃSKI: To nie jest bez znaczenia, moi drodzy. Takie roztrojenie...
MICHAŁ: Przestało mnie swędzić!
EDWARD: Mnie też!
WROŃSKI: A mnie swędzi nadal. I teraz - i lewe, i prawe!
MICHAŁ: Trzeba kupić inny szampon.
EDWARD: Mówiłem, że trzeba...

W UBRANKU

POWTÓRKA - "366 DNI BAJDOŁY I BAJGÓRA" (Odc.172)

DZIEŃ 271 - 16 XII
   Dosyć dawno temu Bajgór postanowił oszczędzać. Opróżnił stary niemiecki kufel z guzików i w dniu, kiedy nie pił piwa, wrzucał do niego złotówkę. Chciał, po jakimś czasie, kupić Bajdole jakiś prezent.
   Ale dzisiaj zorientował się, że zaoszczędził tylko dziesięć złotych. Schował je do kieszeni i ofiarował Bajdole kufel, który był naprawdę ładny. Bardzo się ucieszyła, bo nie miała gdzie trzymać guzików, które poniewierały się bezdomne w szufladach.

piątek, 20 stycznia 2012

PEJZAŻ

NAZYWANIE - DIALOGI NIETEATRALNE (IV)

IV

(Wroński chodzi nerwowo po pokoju, za nim Edward...)

WROŃSKI: Nie chodź tak za mną!
EDWARD: Chcę ci pomóc.
WROŃSKI: Wiem, ale nie łaź. To mnie jeszcze bardziej denerwuje. 
EDWARD: Co zrobimy?
WROŃSKI: Nie mam pojęcia.
EDWARD: Jak długo już tam siedzi?
WROŃSKI: Z godzinę, albo i dłużej... Michał, wychodź!
EDWARD: Cisza. Nic nie słychać... Może się utopił?
WROŃSKI: Gadasz głupoty. Jak można się utopić w ubikacji.
EDWARD: Może zasnął? Czytał jak zwykle nudną książkę i zasnął.
WROŃSKI: Przecież stukam w drzwi. Martwy by się obudził.
EDWARD: Michałku!!!
WROŃSKI: Zostaw klamkę. Urwiesz i dopiero się do niego nie dostaniemy... Boże miłosierny, co mogło mu się stać? Nigdy się nie zamykał.
EDWARD: Fakt. Nikt z nas się nie zamykał. Może ta zasuwka sama się zasunęła?
WROŃSKI: Jak masz zamiar gadać same głupstwa, to idź do kąta i mi nie przeszkadzaj!
EDWARD: Przepraszam. Już nic nie będę mówił.
WROŃSKI: Może wyłamać drzwi?
EDWARD: Michał, wyjdź. Ja już nie mogę wytrzymać...
WROŃSKI: To na niego nie działa.
EDWARD: Ale mnie się naprawdę chce do ubikacji, nie bujam.
WROŃSKI: Zrób siusiu do zlewu i nie zawracaj głowy.
EDWARD: No wiesz...
WROŃSKI: Cicho! Słyszę coś...
EDWARD: Co?
WROŃSKI: Jakby szelest.
EDWARD: Znaczy żyje.
WROŃSKI: A ty byś chciał, żeby nie żył?
EDWARD: Ja?!
WROŃSKI: Chciałbyś być na pierwszym miejscu. Wiem!
EDWARD: Wolę być na uboczu. Bezpieczniej.
WROŃSKI: To jest pomysł... Michał! Słuchaj uważnie... Jeśli nie wyjdziesz w ciągu minuty, idę do urzędu miejskiego i zamieniam drugie imię na pierwsze! Słyszysz?... Będę Edwardem Michałem Wrońskim... Nawet to lepiej brzmi.
EDWARD: O, tak... Zgadzam się.
WROŃSKI: Ty nie masz nic do gadania. Idź do swojego kąta i czekaj.
EDWARD: Dobrze, dobrze...
WROŃSKI: Michał, liczę do dziesięciu! Ostrzegam, mówię serio... Raz, dwa, trzy, cztery, pięć, sześć, siedem, osiem, dziewięć...
MICHAŁ: Dobra. Wychodzę!
WROŃSKI: Ty kretynie! Idioto!... O mało nie dostałem zawału.
MICHAŁ: No co? Chciałem tylko usłyszeć, jak zareagujecie na moje zniknięcie.
WROŃSKI: Za karę nie będziesz się odzywał przez dwa dni!
EDWARD: Ale kara, ale kara.
MICHAŁ: Nie ciesz się, Edziu. Nigdy nie będziesz na pierwszym miejscu.
EDWARD: Odezwał się, odezwał!
WROŃSKI: Zamknijcie się obydwaj. Wychodzę. Może do parku, a może na wódkę. Bez was! Siedzieć mi w domu. Macie zrobić porządek na biurku. Takiego burdelu dawno nie było!


ULICA

POWTÓRKA - "366 DNI BAJDOŁY I BAJGÓRA" (Odc. 171)

DZIEŃ 270 - 15 XII
   Bajgór oniemiał, kiedy Bajbas jednym tchem wymienił ze dwadzieścia nazw zespołów muzycznych.
   - Skąd ty, na litość boską, to wszystko znasz? - spytał Bajgór, przerywając Bajbasowi.
   - Nie wiedziałeś? To moje hobby. Słucham wieczorami radia i zapamiętuję. Człowiek nie może żyć tylko jedzeniem i piciem wina, chyba się zgodzisz? - odpowiedział dumnie Bajbas i łyknął z butelki.

czwartek, 19 stycznia 2012

MONOPOLOWY

NAZYWANIE - DIALOGI NIETEATRALNE (III)

III

(Wroński drzemie na wypłowiałym fotelu, a Michał i Edward siedzą znudzeni na dywanie i nawet się nie kłócą)

MICHAŁ: Śpi nasz stary niemowlak.
EDWARD: Zauważyłeś? Mniej więcej od pięciu lat drzemie po obiedzie, jakby nie było nocy.
MICHAŁ: Starzeje się.
EDWARD: Ale siwy jeszcze nie jest.
MICHAŁ: Co z tego... Wczoraj zauważyłem - nie spojrzał na dziewczynę, która szła przed nim. A była taka wspaniała, że oczy chciały mi wyskoczyć.
EDWARD: Ta blondynka w botkach?
MICHAŁ: Jaka blondynka? Blondynka szła przedwczoraj.
EDWARD:  Blondynka też była niezła.
MICHAŁ: I też na nią nie spojrzał.
EDWARD: Już jest zmęczony życiem? Śpi jak górnik po szychcie. Ciekawe, co mu się śni.
MICHAŁ: Nie pamięta swoich snów. A jak już opowiada, to zmyśla, bo mu wstyd, że własnych snów nie pamięta.
EDWARD: Mnie nawet nie opowiada zmyślonych.
MICHAŁ: Nic ciekawego. Jakieś gonitwy, strzelaniny i gołe baby. Przypomina sobie widocznie sceny ze starych filmów. Kiedyś mówił, że latał przez cały sen nad Ziemią i okazało się, że jest płaska. Ogłosił to ludzkości i spalono go na stosie.
EDWARD: Boże święty!
MICHAŁ: Taki bajarz.
EDWARD: Zawsze był bajarz!
MICHAŁ: Nie mamy wyboru. Takiego nam bozia dała.
EDWARD: Ano, nie mamy... Nawet do kina nie chodzi.
MICHAŁ: I do teatru też. Wiadomo - kiedyś zawodowo pisał recenzje teatralne i aktorzy chcieli go zlinczować.
EDWARD: Pamiętam, pamiętam. Dostawał anonimy... "Ty gnojku! Nie masz pojęcia o TEATRZE, pisz recenzje z cyrku. Dostaniesz kiedyś po mordzie, ty imbecylu..." I temu podobne...
Fakt, był ostrym recenzentem i nie dawał się przekupić. Pamiętasz, jak dyrektor teatru imienia Norwida upił Wrońskiego do nieprzytomności po premierze "Makbeta". Potem musiał go odwozić taksówką do domu.
MICHAŁ: A i tak "Makbet" został schlastany niemiłosiernie.
EDWARD: Och, te premiery. Te pijaństwa...
MICHAŁ: Niezłe czasy!
EDWARD: Niezapomniane.
MICHAŁ: Działo się coś codziennie.
EDWARD: Oj, działo...
MICHAŁ: Pamiętasz KLUB ARTYSTÓW PIEKIEŁKO?
EDWARD: Co mam nie pamiętać. Byliśmy tam królami!
MICHAŁ: A teraz nasz emerytowany osesek śpi w fotelu i śni sny, których nawet nie potrafi opowiedzieć.
EDWARD: Nudno. Misiek, może go obudzimy?
MICHAŁ:  Sam się zaraz obudzi. Godzina minęła... I nie mów do mnie Misiek, bo cię wystawię za okno! Edziu-Śledziu!