DZIEŃ 235 - 10 XI
Bajdoła lubiła wymyślać bajki. Tę opowiedziała Bajgórowi, kiedy obierał ziemniaki:
- Przez ostatnie dwa lata jeden z tryliardów kamieni leżał na polnej drodze. Na początku lipca wiejski chłopak kopnął go na łąkę. Kamień poczuł dotyk trzech wysmukłych traw. Zakochał się bez pamięci w najwyższej. Była to najbardziej beznadziejna miłość w historii kuli ziemskiej. On miał przeszło dziesięć milionów lat, a ona trzy tygodnie. Uśmiechał się do niej, jak tylko umiał po kamiennemu, ale trawka nawet nie spojrzała na niego. Tańczyła na wietrze i kamieniowi wydawało się, że kokietuje w dzień słońce, a w nocy księżyc. Bardzo cierpiał. Gdyby chociaż mógł dać znać o sobie, pogłaskać, pocałować. Ale przyroda dała mu do niczego niepotrzebną nieśmiertelność, a zapomniała o rękach i ustach... W końcu lipca na łąkę wkroczyli kosynierzy. Zaczęła się rzeź. Szum kos przybliżał się, przybliżał, aż jedna z nich ścięła ukochaną kamienia i jej dwie koleżanki. Ich śmierci towarzyszył brzęk. Trafiła kosa na kamień!... Chwilę potem kamień został wyrzucony z powrotem do przydrożnego rowu. Na jego grzbiecie widniała rysa. Pamiątka po beznadziejnej miłości. Zniknęła po stu latach, może po tysiącu...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz