sobota, 9 lipca 2011

TEATR SENNY (8)

* * *
   Byłem właścicielem wysypiska śmieci, w dolinie otoczonej jesiennymi bukowymi lasami o złotym kolorze.
   Wędrując z metalowym prętem, szukałem  ludzkich wytworów, którym można jeszcze przywrócić użyteczność, chociaż doskonale wiedziałem, że to niemożliwe. Co jakiś czas znajdywałem pieniążek, złoty kolczyk albo list jakiegoś znanego człowieka i to pozwalało mi przeżyć do następnego roku.
   A wieczorem wracałem na skraj bukowego lasu, do szałasu zbudowanego przeze mnie z dykty i zapadałem się w swoją wizję świata.

* * *
   Przede mną wznosiła się ogromna góra, aż do nieba. Nie mogłem iść dalej, a wiadomo mi było, że po drugiej stronie czeka na mnie kobieta, którą mam pokochać do szaleństwa: absolutnie idealna, o długich nogach i łagodnym charakterze.
   Więc musiałem górę obejść!
   Zabrało mi to tak dużo czasu, że po drugiej stronie góry spotkałem staruszkę, która nawet na mnie nie spojrzała.
   Ale już nie było po co i gdzie wracać...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz