* * *
Byłem bezpieczny! Naprawdę bezpieczny pierwszy raz w życiu...
Wysoko, wśród zieleni i ptaków ktoś (a może ja sam?) zbudował mi szałas, domek z gałęzi, przykryty grubą warstwą liści. Nigdy nie schodziłem na ziemię, która roiła się od jakichś strasznych, niewyobrażalnych wrogów. Ale wiedziałem, że nie potrafią wchodzić na drzewa. Mogłem komunikować się z sąsiednimi gałęzianymi domkami, w których mieszkali przyjaźni ludzie; kobiet było więcej... Spotykaliśmy się w wesołym podnieceniu na wielkim, rozłożystym dębie, spełniającym rolę rynku, kawiarni, teatru... I tak sobie żyłem beztrosko!
Czułem się szczęśliwy i całkowicie spełniony, gdy nagle poczułem, że lecę w dół ku wrogiej i dalekiej ziemi. Obudził mnie potworny strach...
I przypomniałem sobie zdanie z jakiegoś wiersza; ktoś pokazał mi go niedawno:
"Kiedy zapragniemy wrócić na drzewa, drzew już nie będzie"...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz