* * *
Dosyć długa droga do tej SZKOŁY była jak najbardziej realna; kręta, z garbami, a nawet całkiem zimowa, w zaspach po kolana... Gdy znalazłem się w niej wreszcie, poczułem się dziwnie i nieswojo, chociaż nauczyciel był miły i łagodny.
To była SZKOŁA WIEDZY O NIEWIEDZY!
Uczono tam NIEMOŻNOŚCI poznania prawdy o świecie, prawdy o kosmosie, prawdy o nieskończoności czasu i przestrzeni. Uczono, że to, co nas otacza i w czym tkwimy, jest złudzeniem naszej świadomości, której istoty i tak nigdy nie poznamy. Że nasz świat jest subiektywnym mgnieniem, nie mającym nic wspólnego z prawdą - bo jej po prostu NIE MA!... Kolory nie istnieją, to tylko forma energii odebrana przez nasze oko, a nawet nasze ciało jest właściwie PUSTKĄ, bo atomy są puste. Ale o nich też niewiele wiemy...
Na całe szczęście oblałem egzamin polekcyjny, mówiąc:
- PANIE PROFESORZE, WIEM, ŻE MUSZĘ WRÓCIĆ DO PORANNEJ JAWY, PONIEWAŻ PRZYCHODZĄ ROBOTNICY WSTAWIĆ NOWE OKNO BALKONOWE...
No i wyleciałem nawet łagodnie ze Szkoły Wiedzy o Niewiedzy na zimową drogę. Chociaż mamy przecież lipiec.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz