* * *
Stałem nad rzeką, może nawet nie za szeroką i wiedziałem, że muszę dostać się na drugi brzeg. Dostrzegłem tam przewoźnika opartego o łódź; krzyczałem, machałem rękami - żadnej reakcji. Albo przewoźnik był leniwy, albo mnie nie widział, bo lekka mgiełka zamazywała widoczność.
A ja, aby dalej żyć, musiałem dostać się na drugą stronę rzeki.
- Przecież muszę żyć! - krzyczałem w stronę przewoźnika. - Muszę, muszę... - Dygotałem z zimna, wchodząc do wody. Coraz głębiej, głębiej, po pas, po szyję, brnąłem w stronę drugiego brzegu, w stronę przewoźnika.
Zupełnie zapomniałem, że nie umiem pływać!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz