* * *
Uciekałem z moją RACJĄ przed jakimś monstrualnym potworem, który był tak ogromny, że swoją paskudną głową sięgał nieba. Gonił mnie z sękatą lagą, wymachując nią na wszystkie strony świata, ale nie mógł mnie dosięgnąć. Byłem zwinniejszy, szybszy, mniejszy. A on był ślepy. I nawet o tym nie wiedział. Wiedział tylko, że jest PRAWDĄ ABSOLUTNĄ i ma tępić INNE...
W końcu został daleko w tyle, pohukując groźnie, ale bezsilnie, a ja przysiadłem sobie na powalonym pniu sosny, sapiąc zziajany. Podczas ucieczki zgubiłem swoją RACJĘ i usiłowałem przypomnieć sobie, o JAKĄ chodziło.
Nie przypomniałem sobie i musiałem zrobić sobie nową.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz