* * *
Stałem sam na ogromnej, pustej scenie i wygłaszałem monolog w jakimś niezrozumiałym dla mnie języku, ubrany w dziwny, niebieski kostium. Sala przede mną była wypełniona ludźmi, aż po horyzont, który znikał w mroku. Byłem pewny - tam też siedziała nieprzeliczona widownia z niwidzialnymi twarzami...
Nagle zauważyłem, że w moim bucie rozwiązała się długa czerwona sznurówka. Wiedziałem, że muszę ją zawiązać, bo dyrektor teatru wywali mnie z pracy. Przerwałem monolog i schowałem długie końce sznurówki pod mankiet spodni. Kiedy podniosłem głowę, sala była pusta. Ale pośrodku setnego rzędu SIEDZIAŁEM JA, śmiejąc się jak idiota...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz