DZIEŃ 65 - 24 V
Bajdoła, czytając ksiażkę, uświadomiła sobie nagle, że słowa, które nazywały świat i które rozumiała, zamiast zbliżać do ABSOLUTNEJ PRAWDY - oddalały od niej. Po chwili prawda była tak zamglona, że już niewidoczna.
- To straszne! - wyszeptała.
Musiała odłożyć ksiąźkę, aby nie słyszeć potwornego hałasu setek małych, większych i dużych prawd, które szczekały i gryzły się ze sobą...
Gdy przyszedł Bajgór, gotowała już w kuchni kolację, bo bez jedzenia nie tylko on przestałby istnieć. Paplając podczas krojenia chleba, była szczęśliwa, że nie musi już myśleć o PRAWDZIE ABSOLUTNEJ.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz