wtorek, 22 listopada 2011

"MYŚLI PO MYŚLACH CZYLI MOJE PUSTKI" (5)

5

   Mimo że to moja pustka, może mieć ją każdy. Jest wszędzie, wśród tłumów i na pustkowiu, w zatłoczonym tramwaju i na porannej plaży, w pracy i w kościele. Wystarczy tylko ją zobaczyć.
   Żeby przekroczyć jej granicę, trzeba wziąć głęboki oddech zdziwienia i niepewności: ISTNIEJEMY? Naprawdę jesteśmy na świecie? Jakim cudem? Stworzeni przez Boga, zesłani przez kosmitów? Po co? I dlaczego właśnie my? I dlaczego tak krótko?... Sens życia zderza się z bezsensem przemijania. A to, że jesteśmy śladami cudzych istnień, wcale nas nie pociesza; tak jak nie pociesza nas to, że sami zostawimy po sobie jakieś tam ślady...
   A nasz czas tak szybko biegnie, zwłaszcza wtedy, kiedy jest nam dobrze i rozkosznie. Dzieciństwo, młodość - tak szybko, tak szybko, zbliża się dojrzałość - trzeba budować dom, sadzić drzewo, spłodzić syna, zostać dyrektorem, wylądować na Księżycu. Już starość? Bezsens! Tyle mamy jeszcze do zrobienia, a już trzeba odchodzić? Nie to niemożliwe. Nasi koledzy z klasy odchodzą, ale my jeszcze nie mamy łysiny, brzuszka i młode dziewczyny spozierają na nasze sukcesy. Ile nam jeszcze zostało? Nasz dziadek dożył stu lat! Boże, ale do stu lat zostało nam tak niewiele...
   Jeśli przekroczycie prawie niewidoczną granicę mojej pustki dla wszystkich, nie szukajcie mnie. Już tam byłem. I w najbliższym czasie tam się nie wybieram!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz