U SŁONI
Poszukiwania trwały kilka dni.
Wreszcie dolecieli nad rozległą, zieloną
równinę z rzadko rosnącymi drzewami.
- Są, są! - wykrzyknęła nagle chmurka
Pędzipiórka.
- Gdzie, gdzie?! - krzyknął słoń Jakdłoń i o
mało nie wypadł.
- Tam, tam! - zaszumiał wiaterek Zefirek.
Ujrzeli ogromne szare stado słoni z
podniesionymi przyjaźnie trąbami, na których wygrywało ogłuszającą melodię
powitalną.
Co później się działo, co się działo. Trudno
opisać…
Chmurka zniżyła się tuż nad ziemię, Jakdłoń
zeskoczył i pobiegł w szalonym biegu do swoich ziomków, krzycząc:
- Jestem, jestem, jestem, kochani!!!
Jego mama przytuliła go czule, tata mruczał
wzruszony i chodził wkoło, a babcia trąbiła radośnie wniebogłosy…
Potem do samego wieczora słoń Jakdłoń
roztaczał opowieści o swoich niezwykłych przygodach, chmurka Pędzipiórka
przytakiwała, a wiaterek Zefirek to potwierdzał, przy okazji chłodząc ich
wszystkich…
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz