* * *
Czułem jak TRZY WYMIARY: wschód-zachód, północ-południe, dół-góra - wzięły mnie w objęcia, nie do ucieczki. Byłem w klatce wielkiej jak Ziemia, albo mikroskopijnej jak jeden z atomów mojego włosa...
Tuż przed porankiem starym kindżałem, który wisi nad moim łóżkiem, wyrąbałem otwór w suficie i pomknąłem w NICOŚĆ, trzymając się ogona CZASOPRZESTRZENI, prawie z prędkością światła, osiagalną tylko przez BOGA...
Ale kiedy obudziło mnie stukanie sąsiada z dołu, któremu woda z mojej łazienki zalała mieszkanie, nic już nie pamiętałem z tej kosmicznej podróży.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz