poniedziałek, 18 czerwca 2012

TEATR SENNY (30 A)

  Mój sobowtór, a może nawet ja sam, wsiadł do małej łódki, aby powiosłować w stronę wyspy majaczącej na zamglonym horyzoncie. Był tam raj niewyobrażalnie wspaniały o wspaniałościach niewyobrażalnych. Sobowtór z moją świadomością  o tym skądś wiedział, chociaż nigdy tego nie mógł widzieć nawet w swoich snach.
   - Wiosłuj, chłopcze, ten raj czeka na nas! - krzyknąłem do niego. A my cały czas przy brzegu, a horyzont z rajską wyspą ani drgnie.
   I tak było do końca, mimo że pomagałem mu wiosłować prawą dłonią, a momentami nawet lewą.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz