DZIEŃ 97 - 25 VI
Inwazja mrówek faraona na dom Bajdoły przyszła znienacka, ale stopniowo. Najpierw Bajgór znalazł mrówkę na talerzu z kanapkami i wykonał egzekucję. Nastepnego dnia znaleźli mrówki w łazience i w kuchni koło kosza na śmieci. Potem małe ruszające się punkciki opanowały mieszkanie Bajdoły. Były wszędzie. Bajgór odłożył wszystkie prace i zajadle tropił mrówki. Zabijał je na różne sposoby: topił, truł, rozgniatał palcem.
Któregoś wieczoru, kiedy zmęczeni walką siedzieli przy lampce wina, Bajdole przyszły nagle pacyfistyczne myśli:
- Właściwie, jakim prawem zabijamy te stworzenia? Dlaczego decydujemy o ich życiu i śmierci? Bogowie się znaleźli! A gdyby tak nas ktoś rozgniatał palcem?
Bajgór, który był znanym przeciwnikiem kary śmierci, zrobił niewyraźną minę i żeby ją zatuszować, łyknął wino.
- Niech sobie żyją! - postanowiła Bajdoła, delikatnie zdejmując mrówkę faraona z kieliszka. - Jakoś się do nich przyzwyczaję.
- Jeśli w domu trzyma się psa z pchłami, to dlaczego nie można mieć mrówek - przyznał niepewnie Bajgór.
I zostawili mrówki w spokoju.
Ale co najdziwniejsze, po tygodniu same się wyniosły od Bajdoły.
- Może takie mrówki też muszą mieć wroga? - zastanawiał się dzisiaj Bajgór.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz