Motto:
Po to się budzę, żeby nazbierać
trochę świata do moich snów!
* * *
Rozpłynąłem się w tęczy. Zupełnie jakbym zrozumiał istotę kolorów, których NIE MA poza rzeczywistością i snami. A przecież wiem, że nasze istnienie jest złudzeniem, kolorowym złudzeniem: ale można je zobaczyć, dotknąć i uwierzyć, że naprawdę JESTEŚMY. Dla siebie.
Kiedy się obudziłem w środku nocy, tęcza zniknęła. Nie mogłem już zasnąć. I dopiero poranne Słońce oddało mi wszystkie kolory Ziemi.
* * *
Biegałem granicą między jawą i snem. Wypiłem za dużo kaw, nie mogłem zasnąć.
To dziwny stan, zamglony; tam gdzieś we mgle czekały tajemne postacie senne i zupełnie przetworzony ja - właściwie JA NIE JA. Zawsze boję się o niego, jest nieobliczalny. Nigdy nie wiem, co zmaluje. I nigdy nie wiem: będzie odważny, czy tchórzliwy; uratuje mnie, czy zabije w jakiejś karkołomnej kosmicznej eskapadzie; wciągnie mnie w straszliwe erotyczne orgie, czy każe klęczeć w klasztorze na niebosiężnej górze.
Biegałem tak we mgle - nawet nie wiem jak długo, na granicy między jawą i snem. Ale przecież mgła nie ma granicy. Powiedział mi to JA NIE JA i wciągnął nagle do snu, którego nawet nie zapamiętałem.
Bo rano senny teatr zniknął w jednej chwili! Obudził mnie telefon, przez który mi oznajmiono, że mam natychmiast zjawić się w bardzo ważnym miejscu, w sprawie bardzo ważnej dla mojego przyszłego życia.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz