wtorek, 23 listopada 2021

WĘDRÓWKI SŁONIA JAKDŁONIA - 23 (z książki - 2015 r.)

WULKAN HUKBUCH

   Widać go było już z daleka, więc nie mogli zabłądzić. Dostojny jubilat wybuchał regularnie czerwonawym pióropuszem, hucząc głośno.

   Chmurka Pędzipiórka, słoń Jakdłoń i wiaterek Zefirek zdążyli na wielką uroczystość.

  Dokładnie o godzinie osiemnastej wulkan zamilkł i rozpoczęła się zabawa z udziałem licznych gości. Kogo tam nie było? Słonikowi dech zaparło. Na niewielkiej Wyspie Szafirowej tłoczyły się zwierzęta z dawnych epok, a najwięcej było hałaśliwych dinozaurów o różnych kształtach i wielkościach. Hałas był taki, że nikogo nie było słychać, a każdy miał coś uroczystego do powiedzenia.

   Ale kwadrans po godzinie osiemnastej wulkan huknął i przemówił:

   - Witam moich drogich gości! Cieszę się niezmiernie, że przybyliście tak licznie z dalekich bajkowych czasów na moje skromne stumilionowe urodziny. Jedzcie, pijcie, bawcie się. Gorące dania po lewej, zimne po prawej, letnie pośrodku…

   Goście podziękowali chóralnie, każdy w swoim języku i zaśpiewali wulkanowi „miliard lat”, trochę fałszując.

   A po uczcie i licznych przemówieniach – na niebie rozbłysły fantastyczne ognie sztuczne i naturalne…

   - Od lat takiej imprezy nie przeżyłam - powiedziała chmurka Pędzipiórka, kiedy już wracali, trochę ogłuszeni.

   - Ja w ogóle nigdy - sapnął  słoń Jakdłoń.

   - Proponuję lecieć do KRAINY CISZY - zasyczał Zefirek.

   - O, tak! O tak! - ucieszyła się chmurka i ucieszył się słonik…



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz