PIRAMIDA
Ten sen był mroczny, jak najczarniejsza bezksiężycowa noc.
Dzik Absur
szedł w ciemności po jakimś twardym podłożu, obijając się o zimne ściany. W
górę, w dół. Nie wiedział, gdzie jest.
- W
labiryncie? W krainie Hadesa? W lochach Bastylii? - myślał przestraszony.
Po krótkiej
albo długiej – jak to w snach bywa – wędrówce ujrzał w dali promyczek światła.
Zbliżał się do niego powoli, aż doszedł do niewielkiego otworu. Z trudem się
przez niego przecisnął.
Oniemiał!
Stał na szczycie ogromnej piramidy, zbudowanej z kamiennych bloków. Wkoło
żółciła się bezkresna pustynia.
Potknął się
i sturlał na sam dół, prosto pod nogi groźnego człowieka z pejczem, który
uderzył go w plecy i wrzasnął:
- A ty co,
leniu! Do roboty!...
I zagonił
Absura na ogromny plac budowy, gdzie tłumy niewolników ciągnęły wielkie głazy.
Budowano
tam największą piramidę dla faraona Cheopsa.
Dzik Absur
obudził się zlany potem w momencie, kiedy miał na niego spaść wielki blok
kamienny z wysokiego egipskiego nieba…
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz