W AUTOBUSIE
Mój Drogi Aniele!
Wczorajszy
sen:
Jechałem
zatłoczonym autobusem i pomyślałem, że każdy z nas, pasażerów kuli ziemskiej, musi mieć takiego anioła
stróża jak ja. Zrobiło się jakby jeszcze tłoczniej. Ale na najbliższym przystanku
wysiadła bardzo otyła pani z czworgiem bardzo otyłych dzieci i zrobiło się
luźniej…
- Tyle
aniołów, ilu ludzi. Tylu ludzi, ile sprzecznych interesów. Tyle sprzecznych
interesów, ile łagodzących aniołów - wyszeptałem do Ciebie, mój Aniele, a Ty
pokazałeś mi wolne miejsce po otyłej pani, do którego startował już jakiś
młodzian w zdjętym kapturze.
Byłem
bliżej i byłem szybszy. Usiadłem. Młodzian przyhamował i, nie wiedzieć czemu,
założył kaptur.
- Jestem
rencistą i muszę siedzieć - powiedział naprawdę starczym głosem i wyjął z
kieszeni jakąś kartkę.
Wstałem.
- Proszę
bardzo - wskazałem miejsce. Ale w tym momencie na fotel wskoczył buldog z odpiętym kagańcem, którego
prawdopodobnie wyczarowałeś i młodzian wycofał się do tyłu autobusu, mówiąc
kilka brzydkich wyrazów.
Kiedy
spojrzałem na miejsce walki, buldoga już nie było, tylko siedziała czarnowłosa
dziewczyna.
- Jest w
ciąży - usłyszałem Twój głos. - Ma już przydzielonego drugiego anioła!
Dziewczyna
była tak piękna, że bolały oczy. Niestety musiałem wysiąść na najbliższym
przystanku. Jeszcze raz się oglądnąłem i już leżałem jak długi na chodniku.
Ktoś mnie podniósł. Myślałem, że to Ty. Ale to był młodzian, ze zdjętym
kapturem. Miał twarz dziewczyny z autobusu!
Ale
przecież wiesz, mój Aniele, że ja nigdy nie jeżdżę autobusami, tylko wszędzie
chodzę na piechotę.
Michał syn Edwarda
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz