SŁUCHOWISKO
O s o b y :
PIERWSZY – właściciel tandemu
DRUGI - pomocnik
(Skrzypienie pedałów; słychać przez cały czas.)
- - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - -
DRUGI: Odsuń trochę głowę… Chcę zobaczyć, czy daleko te Truskolasy.
PIERWSZY: Jakbyś nie wiedział… Potem pojedziemy pod zamek.
DRUGI: Znowu pod tą cholerną górę?... Powiedz, dlaczego musimy codziennie tam jeździć?... Jutro ja jestem przy kierownicy. I będę wybierał drogę. Zobaczysz!...
PIERWSZY: Wiadomo, co wybierzesz. Las!
DRUGI: Słuchaj… Jeśli dzisiaj pojedziemy do lasu, to za to… jutro wypadniemy na chwilę na autostradę. Zgoda?
PIERWSZY: Jaka łaska!
DRUGI: Proszę cię. Jestem dziś wyjątkowo zmęczony. Potrzebuję czystego powietrza…
PIERWSZY: Ale z ciebie spryciarz…
DRUGI: Dobrze?
PIERWSZY: Zobaczymy…
DRUGI: Ale zaraz będzie droga do lasu. Skręcisz?
PIERWSZY: Jeszcze nie wiem…
DRUGI: Ale z ciebie sadysta. Lubisz się znęcać nade mną.
PIERWSZY: Jak będziesz nudził, to nie skręcę.
DRUGI: Dziękuję ci, stary…
PIERWSZY: Ale jutro jedziemy na autostradę! Słyszysz?!...
DRUGI: Tak jest, kapitanie!... No, skręcaj!
PIERWSZY: Nie lubię tej drogi. Ciężko. Sam piach…
DRUGI: Ale za to zaraz będziesz wdychał czyste powietrze. A na autostradzie wąchasz śmierdzące spaliny… I na pewno złapie nas patrol i znowu będziesz płacił.
PIERWSZY: Ty nie będziesz! Przestań, bo wrócimy!
DRUGI: Już nie będę!
PIERWSZY: Lubię przestrzeń. A gdzie masz przestrzeń w lesie?...
DRUGI: Wolę świeże powietrze od przestrzeni.
PIERWSZY: Wolę przestrzeń od świeżego powietrza!
DRUGI: To byś nie mógł być marynarzem, kapitanie…
PIERWSZY: Niby dlaczego?
DRUGI: Na morzu jest ogromna przestrzeń, ale jest też świeże powietrze.
PIERWSZY: Lubię świeże powietrze, ale w moim otwartym oknie!
DRUGI: Nie wiem, po co z tobą jeżdżę… Ty wolisz co innego, niż ja. Ty lubisz to, ja tamto…
PIERWSZY: Nie jesteś przykuty do tandemu. Jest mój i będę robił, co mi się spodoba.
DRUGI: Twój, twój! Napisz to sobie na plecach. Dajesz mi raz na tydzień kierować i to z wielką łaską…
PIERWSZY: I powinieneś być zadowolony!
DRUGI: Wstydziłbyś się!
PIERWSZY: Gdyby tandem był twój, to bym się wstydził. Ale jest mój…
DRUGI: Chory na własność!... W końcu jeździmy na nim pięć lat. Jest taki sam mój, jak i twój…
PIERWSZY: Ale na szczęście ja go kupiłem!
DRUGI: Kupił! Za parę groszy, prawie za darmo…
PIERWSZY: Ale go musiałem wyremontować…
DRUGI: Nie pomagałem ci?!...
PIERWSZY: Taka tam pomoc…
DRUGI: Co się tak kołyszesz? Masz niedokręcone siodełko. Szybciej się męczysz…
PIERWSZY: Kołyszę się, bo mi ciężko na tym piachu!
DRUGI: Słabo naciskasz i ja muszę kręcić za ciebie!
PIERWSZY: Akurat. Znalazł się atleta…
(po chwili)
DRUGI: Patrz! Bocian. Na autostradzie byś go nie zobaczył.
PIERWSZY: Bocian mi dziwny. Ty jak dziecko…
DRUGI: Kiedy ja cię tego wszystkiego nauczę?
PIERWSZY: Nigdy! Nienawidzę bocianów i polnych dróg. Znowu utkniemy i wywalimy się.
DRUGI: Wystawię nogę. Nie bój się tak, kapitanie!
PIERWSZY: A ty, kapralu, będziesz potem rozpędzał… Nie mów na mnie kapitanie!
DRUGI: Tak jest, panie generale tandemu!
PIERWSZY: A, odczep się…
(cisza)
No, widzisz, stoimy…
DRUGI: Już jedziemy!
PIERWSZY: Wypchaj siebie i swojego bociana! Nie lubię się zatrzymywać. Jazda, to jazda!
DRUGI: To kup sobie samochód!
PIERWSZY: Pożycz mi sto tysięcy, to się namyślę…
(jadą chwilę w milczeniu)
No, masz ten swój cholerny las!
DRUGI: Nie musisz mówić, widzę.
PIERWSZY: Piach pod kołami! Przestaję panować nad kierownicą. Co to za przyjemność, jak nie panuje się nad kierownicą?... Lubię, jak podkręcimy i wiatr szumi w uszach…
DRUGI: Las też szumi!
PIERWSZY: Co mi z tym lasem?... Do lasu możesz chodzić na piechotę. Chodź sobie rano i daj mi spokój!
DRUGI: Pewnie niedługo będziemy tylko chodzić.
PIERWSZY: A to czemu?
DRUGI: Miałem sen. Wczoraj…
PIERWSZY: No?
DRUGI: Nie opowiem ci, bo będzie ci przykro!
PIERWSZY: Co to za gadanie? Opowiadaj zaraz. Ja ci opowiadam!
DRUGI: Lepiej nie…
PIERWSZY: To nie!... Wracamy na szosę!
DRUGI: Jeszcze trochę.
PIERWSZY: Przecież wiesz, że tylko w tym miejscu można zakręcić!
DRUGI: Opowiem ci!
PIERWSZY: Za późno…
DRUGI: I tak ci opowiem… To był straszny sen!...
PIERWSZY: No, słucham!
DRUGI: Jechaliśmy na tandemie, jak zwykle… Przez las…
PIERWSZY: No jasne. W nocy też jesteś w lesie.
DRUGI: Ale jak wyjechaliśmy z lasu na szosę, nie miałem siły już kręcić. Jakbym nie miał nóg! Jakbym miał sto lat!...
PIERWSZY: Ale w tym śnie, po leśnej drodze kręciłeś jak młodzieniaszek, co?
DRUGI: Nie przyszło ci kiedyś do głowy, że niedługo nie damy rady?
PIERWSZY: Co ty pleciesz?
DRUGI: Ile ty masz lat?... Sześćdziesiąt osiem!
PIERWSZY: A ty… siedemdziesiąt!
DRUGI: No, właśnie.
PIERWSZY: Jedyne lekarstwo na starość, to ruch, mój drogi. Wysiłek fizyczny…
DRUGI: Tak, ale pewnego dnia nie podjedziemy pod górę zamkową, zobaczysz!
PIERWSZY: Nie kracz!... Właśnie, że codziennie tam będziemy jeździć!
DRUGI: Żeby się sprawdzić?
PIERWSZY: Tak, żeby się sprawdzić!
DRUGI: W lesie też możemy się sprawdzać… Sam mówiłeś, że w piachu trudniej się kręci.
PIERWSZY: Tylko że w lesie nic nie widać!
DRUGI: Jak to… nic nie widać?... Nie widzisz piękna drzew?
PIERWSZY: Nie widzę.
DRUGI: Inwalida…
PIERWSZY: Słucham?!
DRUGI: Nic. Żal mi ciebie… Właściwie nigdy nie schodziliśmy, aby pochodzić po lesie…
PIERWSZY: Przyjdź sobie kiedyś i pochodź…
DRUGI: Kiedy? Zaraz po obiedzie wsiadamy i jedziemy… Kiedy?... Zostawię cię samego i pójdę? Chcesz tego?
PIERWSZY: Mogę dać ci urlop…
DRUGI: Obejdzie się. Potem będziesz mi wypominał.
PIERWSZY: (po chwili) Ja miałem jeszcze głupszy sen. Aż wstyd opowiadać…
DRUGI: Ja ci opowiedziałem!
PIERWSZY: Głupi sen!... Śniło mi się, że byliśmy krową!
DRUGI: Jak to… krową?!
PIERWSZY: No, krową. Ja, ty i tandem – byliśmy w sumie krową.
DRUGI: Fakt, głupota!
PIERWSZY: Niby jechaliśmy, tak jak teraz… Ale byliśmy jednym organizmem pokrytym łaciatą skórą…
DRUGI: Ta krowa miała koła?
PIERWSZY: Miała i nie miała… wiesz, jak to jest w snach. Nogi były kołami… Rano byłem cały mokry. A wiesz, kiedy się obudziłem?... Kiedy wieźli nas, to znaczy krowę, do rzeźni…
DRUGI: Nie do składnicy złomu?
PIERWSZY: Do rzeźni, na śmierć…
DRUGI: Coś w tym jest… Mnie też śniło się, że jesteśmy słabi…
PIERWSZY: E, tam… durne sny! Jest już szosa… Chodź, pokażemy, co nasze stare nogi potrafią… Jazda! (sygnał samochodu) … Niech go diabli!... Nie czuje tego, co my. Co on widzi z tej blaszanej klatki?
DRUGI: Nie za szybko? Znowu serce ci wysiądzie…
PIERWSZY: Pociśnij! Musimy w takim tempie podjechać pod zamkową górę.
DRUGI: Chyba oszalałeś!... Nie damy rady!
PIERWSZY: Nie gadaj tyle!
DRUGI: To ty gadasz!
PIERWSZY: Już nie będę…
(słychać tylko skrzypienie pedałów)
DRUGI: Mam dosyć!
PIERWSZY: Odpoczniemy pod zamkiem! Już niedaleko… Mocniej!
DRUGI: Daj spokój!... Nigdy tak szybko nie jechaliśmy.
PIERWSZY: To jedziemy!... Kręć!... Nic mi nie pomagasz.
DRUGI: Przestań… To tylko głupie sny. Nie jesteśmy sportowcami na wyścigu!
PIERWSZY: Uważaj teraz!... Już górka!
DRUGI: Teraz nie będziemy mieli sił, zobaczysz… O, krowa na poboczu!
PIERWSZY: Nie patrz na krowę. Kręć!
DRUGI: To bez sensu!...
PIERWSZY: Już niedaleko… Jeszcze z dziesięć drzew!...
(skrzypienie coraz wolniejsze)
DRUGI: Nie zapisywałem się na zawody… Mam tego dosyć!
PIERWSZY: Proszę cię, nie gadajmy… Mocniej, bo staniemy!
(klakson i głos przejeżdżającego samochodu)
DRUGI: Ten nie musi się wysilać… Naciśnie na gaz i już!
PIERWSZY: Jeszcze siedem drzew!
DRUGI: Ile?!
PIERWSZY: Sześć!
DRUGI: O, Boże, nie dam rady!
PIERWSZY: Musisz!
DRUGI: Nic nie muszę!... Wypchaj się tym tandemem. Więcej z tobą nie jadę… Słyszysz?
PIERWSZY: Dobrze… Ale teraz kręć!
DRUGI: Za jakie grzechy?... Ale człowiek jest głupi… Siedziałbym sobie teraz w barze i pił piwo… Albo chodził po lesie i zbierał grzyby…
PIERWSZY: I byś się otruł!
DRUGI: Co?!
PIERWSZY: Otruł!
DRUGI: Wszystko jedno… Zaraz i tak szlag mnie trafi!
PIERWSZY: Pięć!
DRUGI: Jeszcze pięć?... Odsuń głowę, nic nie widzę! Pewnie mnie oszukujesz…
PIERWSZY: To się odchyl!
DRUGI: Mam sztywny kark od tego kręcenia!
PIERWSZY: Ja też.
DRUGI: Przestańmy… Co ci to da?
PIERWSZY; Cztery!
DRUGI: Nic nie widzę, pot zalewa mi oczy…
PIERWSZY: Nie wycieraj teraz!... Kręć… Tylko cztery drzewa i jesteśmy na górze!... Słyszysz?
DRUGI: To wieczność!
PIERWSZY: No to przeżyj wieczność!
DRUGI: Filozof się znalazł!
PIERWSZY: Wytrzymasz!... Teraz cicho!
(sapanie)
DRUGI: Jest już to drzewo?
PIERWSZY: Jest… Jeszcze trzy!
DRUGI: Kto je tak szeroko sadził?!
PIERWSZY: Nic nie ciągniesz!... Czuję cały ciężar!
DRUGI: To ty nie ciągniesz!... Jadę ostatni raz! Koniec!
PIERWSZY: Dobrze… Kręć!
DRUGI: Ile?!
PIERWSZY: Zaraz będą… dwa!... Tylko dwa!
DRUGI: Na nic… Nie damy rady!... Już nie mogę.
PIERWSZY: Nie dotykaj ziemi!... Nie dotykaj!
DRUGI: Zaraz staniemy…
PIERWSZY: Proszę cię!... To bardzo ważne… Jeszcze dziesięć metrów…
DRUGI: Trzeba było… nie jechać… tak szybko na początku!... Mówiłem.
PIERWSZY: Jeszcze trochę… No!... Pięć metrów…
(sapanie)
DRUGI: O, Boże!
PIERWSZY: Cztery metry!
DRUGI: Trzy?
PIERWSZY: Dwa…
DRUGI: Już?!
(tylko sapania)
PIERWSZY: Już!!!
DRUGI: Jutro nie jadę!
PIERWSZY: Dobrze, nie jedziesz…
DRUGI: Mówię serio!
PIERWSZY: Jasne. Najlepiej od razu połóż się do trumny!
DRUGI: Co to za przyjemność tak się męczyć?
PIERWSZY: Sam mówiłeś, że człowiek codziennie powinien mieć jakiś cel!
DRUGI: Wielki mi cel… Zamkowa Góra!
PIERWSZY: Może chcesz wjechać na Giewont?
DRUGI: Dziesięć lat temu może bym i wjechał…
PIERWSZY: Dobra… W nagrodę zawiozę cię do lasu…
DRUGI: Ale zatrzymamy się!...
PIERWSZY: No dobra… ale na piętnaście minut…
DRUGI: Pół godziny… Odpoczniemy, jak ludzie…
PIERWSZY: Ale ja grzybów nie zbieram!
DRUGI: W porządku. Posiedzisz sobie pod swoim ukochanym tandemem!
KONIEC
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz