JEDNOAKTÓWKA, SŁUCHOWISKO
Osoby:
ŻONA
MĄŻ
GOŚĆ I
GOŚĆ II
(Akcja rozgrywa się w przedpokoju. Drzwi na korytarz i drzwi do łazienki. Mąż stoi na krześle, przybija gwóźdź do ściany. Żona trzyma obraz.)
ŻONA: Jak ty to przybijasz?
MĄŻ: Ja tych ścian nie budowałem…
(słychać dzwonek)
Pewnie Waldek… pomoże mi.
(ŻONA idzie otworzyć, na progu stoi GOŚĆ I)
GOŚĆ I: Dzień dobry!
ŻONA: Dzień dobry…
GOŚĆ: Bardzo panią przepraszam… Czy mógłbym skorzystać z toalety?
ŻONA: Z toalety?!
GOŚĆ: Tak, z toalety.
ŻONA: No… proszę.
(GOŚĆ I wchodzi, kłania się MĘŻOWI)
GOŚĆ I: Dzień dobry.
MĄŻ: Dzień dobry…
GOŚĆ: Można?
MĄŻ: Proszę, proszę…
GOŚĆ I: Bardzo państwa przepraszam.
(znika w łazience)
MĄŻ: Już nie miał gdzie iść…
ŻONA: Ojej, trzeba być człowiekiem.
MĄŻ: Podaj mi ten obraz!
ŻONA: Na tym gwoździu się nie utrzyma.
MĄŻ: To przybij sama!
ŻONA: Myślisz, żebym nie przybiła?
MĄŻ: Tym młotkiem można przybijać pluskiewki. Mogłaś nie gubić dużego młotka!
ŻONA: Mówiłam. Jest chyba w piwnicy. Idź i przynieś.
MĄŻ: No tak, idź i przynieś. Tak najwygodniej. Ja tam go nie zanosiłem!
(stuka młotkiem, poprawia)
Już teraz dobrze?
ŻONA: Niech już będzie. Ale mam męża, nie umie powiesić obrazu.
MĄŻ: To go sobie zmień! Ja się chyba powieszę…
ŻONA: Ciszej! Trzymaj… (podaje obraz)
MĄŻ: Mów. Równo?
ŻONA: Trochę w prawo…
MĄŻ: Tak?
ŻONA: Tak.
MĄŻ: Nie podoba mi się ten obraz.
ŻONA: Kup ładniejszy.
MĄŻ: Nie lepiej powiesić tu kwietnik?
ŻONA: Kwietnik w przedpokoju? Ty masz pomysły.
MĄŻ: Niech już będzie. W końcu guzik mnie obchodzi, co tu będzie wisiało.
ŻONA: Pewnie, nic się nie obchodzi!
MĄŻ: Twoja zasługa.
ŻONA: Moja?
MĄŻ: Jeszcze trochę i będę wchodził do tego domu, jak do obcego.
ŻONA: Dobrze, dobrze. Ale zanim wejdziesz ostatni raz, wytrzep dywan…
MĄŻ: Jutro!
ŻONA: Codziennie mówisz – jutro!
MĄŻ: O, Boże. Mam tego dosyć!
ŻONA: Nie wydzieraj się, mamy gościa!
MĄŻ: Gościa!
ŻONA: Ciszej… Co on tam tak długo robi?
MĄŻ: Skąd mam wiedzieć?
ŻONA: Może to samobójca?... Słuchaj!
MĄŻ: Co?
(słuchać szum wody wlewanej do wanny)
ŻONA: No, słuchaj!
MĄŻ: Co on zwariował? Leje wodę do wanny!
ŻONA: Może myje ręce?
MĄŻ: Nie słyszysz? W wannie już pełno wody. (szarpie klamką) Ej, panie!... Halo! Czy pan zwariował? Tu nie łaźnia miejska… Będzie się pan kąpał?
ŻONA: Nic nie mówi. Może się utopił?
MĄŻ : Nie pleć. (stuka w drzwi) Halo! Słyszy pan?!
ŻONA: Czuję, że będzie jakieś nieszczęście.
(MĄŻ wali w drzwi pięścią)
MĄŻ: Niech pan nie będzie bezczelny!... Panie!
ŻONA: Trzeba zadzwonić po policję…
MĄŻ: (ciszej) Zepsuty telefon… (głośno) Panie! Dzwonimy po policję!
GOŚĆ I: (głos przytłumiony) Zaraz wyjdę…
MĄŻ: Wychodź pan!
GOŚĆ I: Za chwilę…
MĄŻ: Coś podobnego. Szczyt bezczelności… Proszę natychmiast wyjść!
ŻONA: Może to wariat?
MĄŻ: Dzwonię po policję. Słyszy pan?
GOŚĆ I: Słyszę, słyszę… Niech pan tego nie robi. Wykąpię się i wyjdę…
MĄŻ: Co zrobi?
ŻONA: Wykąpie się!
GOŚĆ I: Wykąpię się i wychodzę. Słowo daję. Dziesięć minut. Dobrze?
MĄŻ: Nie pozwalam. Tu nie łaźnia!
GOŚĆ I: Ale ja już się zamoczyłem.
MĄŻ: Panie, bo doprowadzi mnie pan do szału! Co to ma wszystko znaczyć?
GOŚĆ I: Nic. Normalna ludzka przysługa.
MĄŻ: To jest prywatne mieszkanie. To jest moje mieszkanie! Nie pana!... Łaźnia publiczna jest na Pięknej!
GOŚĆ I: Nieczynna!
MĄŻ: A co mnie to obchodzi!
GOŚĆ I: Nie ma co robić piekła. Minuta i wychodzę.
MĄŻ: Słyszysz? Minuta i wychodzi. Coś podobnego…
ŻONA: Jakiś nienormalny, albo zboczeniec. Rozbierać się w cudzym domu!
GOŚĆ I: Widać coś? To przepraszam…
MĄŻ: Robi z nas durnia! (szarpie klamką, słychać szum wody)
ŻONA: A gaz?!
MĄŻ: A gaz?
GOŚĆ I: Ostatecznie za gaz mogę zapłacić. Więcej jak za złotówkę nie wypalę.
MĄŻ: Ale to jest mój dom. Z jakiej racji ma pan się u mnie kąpać? Niech mi pan szanowny wytłumaczy!... Dureń jeden!
GOŚĆ I: Przepraszam bardzo, ale nie mogę mówić. Mam mydło w oczach i ustach…
MĄŻ: (do ŻONY) Automat na rogu ma urwaną słuchawkę… Co tu robić?
GOŚĆ I: Nic państwu nie ukradnę!
MĄŻ: Nie wiadomo. Oszukał nas pan. Miał pan tylko skorzystać z toalety…
GOŚĆ I: Właśnie korzystam.
ŻONA: Mógł pan mówić bardziej dokładnie…
GOŚĆ I: Gdybym powiedział dokładnie, to bym się nie wykąpał. A muszę!
MĄŻ: Kpi z nas! (szarpie klamką) Wyłaź pan! Tu nie hotel!
GOŚĆ I: O co tyle hałasu. Powinniśmy sobie wszyscy pomagać. Nie chce pan być chyba egoistą?
MĄŻ: Właśnie, że chcę! Wtargnął pan do cudzej własności. To jest karalne. A w Ameryce by pana zastrzelili!
GOŚĆ I: Wcale nie wtargnąłem. Byłem wpuszczony!
MĄŻ: Wszedł pan podstępnie!
GOŚĆ I: Mieszkamy na tej samej Ziemi, na tym samym kontynencie, w tym samym kraju, w tym samym mieście. Musimy sobie pomagać…
MĄŻ: Znalazł się filozof!
GOŚĆ I: Łaźnia nieczynna, a ja muszę się wykąpać. Jadę załatwić ważną sprawę do stolicy. Nie mogę jechać brudny…
MĄŻ: Bezczelny cham…
ŻONA: Nie denerwuj się…
MĄŻ: Co nie denerwuj się, co nie denerwuj?!
GOŚĆ I: Ma pan chyba bardzo zły charakter. Współczuję pańskiej szanownej małżonce…
MĄŻ: Jestem chory na serce, nie wolno mi się denerwować!
GOŚĆ I: To niech się pan nie denerwuje. Już kończę. Jeszcze tylko nogi.
MĄŻ: (ostentacyjnie głośno) Ubierz się. Idź po dzielnicowego, mieszka niedaleko!
ŻONA: (głośno) Już idę!
GOŚĆ I: Słyszę, słyszę… Przecież mówiłem, że zaraz wychodzę. Mam wyjść mokry, nago? Chce pan tego?... Muszę się wytrzeć i ubrać… W życiu nie wolno się spieszyć bez potrzeby. Niech pan to zapamięta. Tak radził mi mój dziadek, a był to najmądrzejszy człowiek, jakiego znałem. Zawsze dobrze na tym wychodziłem…
MĄŻ: (wściekły) A ja panu radzę po dobroci, wycieraj się pan szybko i wychodź!
GOŚĆ I: Ale niech pan przyrzeknie, że nie będzie się pan awanturował…
MĄŻ: Nic nie będę przyrzekał. Nie będzie mi pan tu dyktował warunków…
GOŚĆ I: Oj, bawi się pan w generała. Za minutę wyjdę, ale proszę bez awantur. Podziękuję i zapłacę… dwa złote za gaz i wodę…
ŻONA: Dwa złote!
GOŚĆ I: Mogę dać trzy…
MĄŻ: Wsadź pan sobie te trzy złote!
GOŚĆ I: Proszę bardzo, jak państwo nie chcą. Nie będę się prosił…
MĄŻ: Dobrze pan wie, co ja chcę!
GOŚĆ I: Jeszcze tylko płukanie głowy… Szampon mam swój!... Wannę umyję. Będzie czyściejsza niż była!
MĄŻ: Słyszysz?!
ŻONA: Rano myłam!
GOŚĆ I: To nie była aluzja!
MĄŻ: Ja panu dam aluzję. Ja panu dam aluzję…
ŻONA: Cicho bądź, bo nie wyjdzie.
MĄŻ: To twoja wina, po co go wpuściłaś?
ŻONA: A kto mówił – „proszę, proszę”?
GOŚĆ I: Niech się państwo nie kłócą… (plusk wody) Aj, aj…
ŻONA: Co się stało?
GOŚĆ I: Spuściłem sobie wrzątek na głowę… Nie macie państwo wyregulowanego junkersa… Sparzyłem sobie czoło… Mogę sobie pożyczyć pańskiej wody kolońskiej? Odrobinkę, zapłacę…
MĄŻ: Nie!
GOŚĆ I: Ale z pana człowiek. W wodzie kolońskiej jest spirytus, a spirytus pomaga na oparzenie.
MĄŻ: No, tego już za wiele! Szlag mnie trafi! (szarpie klamką) Rozwalę te drzwi…
ŻONA: Uspokój się.
MĄŻ: Co uspokój, co uspokój? On rusza moją wodę kolońską!
GOŚĆ I: Odkupię panu…
MĄŻ: Nie ruszaj pan!
GOŚĆ I: Ale ja się sparzyłem. Pan jest bezlitosny…
MĄŻ: Panie!!!
ŻONA: Odkręca butelkę…
MĄŻ: Zostaw pan to, mówię po dobroci.
GOŚĆ I: Zapłacę za całą, a zużyję odrobinę. Jeszcze pan zarobi…
MĄŻ: Słowo daję, ja mu obiję mordę.
GOŚĆ I: Pan mi grozi?
MĄŻ: No to pan zobaczy!
ŻONA: Przestań, bo nigdy nie wyjdzie.
GOŚĆ I: Skrzywdzić się nie dam. Jestem łagodny jak baranek, ale muszę panu powiedzieć, że dla zdrowia skończyłem kurs karate. Też panu radzę. Coś wspaniałego… Potrafię rozwalić deskę na pięć centymetrów…
ŻONA: Niech pan już zostawi wodę kolońską, całą pan wypaprze…
GOŚĆ I: Już stawiam...
(głośny brzęk szkła)
MĄŻ: Co się stało?!
GOŚĆ I: Psiakrew, to przez pana…
MĄŻ: Co, przeze mnie?
GOŚĆ I: Jak pan przybił to lustro?
ŻONA: Boże, moje lustro! Potłukł!
GOŚĆ I: Wcześniej czy później by spadło. Gwózdek na centymetr, bez kołka.
MĄŻ: Ja go zamorduję, karate mu nie pomoże…
ŻONA: Nowe lustro!
MĄŻ: Nie wolno mi się denerwować… Szlag mnie zaraz…
GOŚĆ I: Dobrze, odkupię to lustro, chociaż to nie moja wina. To będzie moja najdroższa kąpiel w życiu…
MĄŻ: Ja ci odkupię, ja ci odkupię… (szarpie klamką)
GOŚĆ I: Niech pan nie szarpie klamką, bo zepsuje pan zamek i naprawdę nie wyjdę… Cholera, mogłem iść na pierwsze piętro…
MĄŻ: Ja go tu zatrzymam, a ty idź po policję!
ŻONA: Mam iść?
MĄŻ: Chyba mówię po polsku?!... Chociaż ty mnie nie denerwuj!
ŻONA: Dobrze, dobrze… Weź krople.
MĄŻ: Może spotkasz policjanta na ulicy… No, ja go urządzę! Nie daruję!
ŻONA: To idę…
(słuchać dzwonek u drzwi)
MĄŻ: Może to Waldek, miał dzisiaj przyjść. Pomoże mi. Otwórz.
(ŻONA otwiera drzwi, na progu stoi GOŚĆ II)
GOŚĆ II: Dzień dobry, państwu. Przepraszam, czy mogę skorzystać z toalety?
MUZYKA
a
Pozdrawiam słonecznie! Dobrze poczytać Pana teksty, dobrze się zatrzymać. Będę tu zaglądać częściej. Magda
OdpowiedzUsuń