WYCIECZKA
Wybrałem sobie drzewo, najgrubsze - ile słoi, tyle lat. Zacząłem wiercić, wsadziłem palec do dziury: gdzieś w tym miejscu ujrzałem świat. Powierciłem głębiej - o, tu urodziła się moja matka, trochę dalej mój ojciec. Poświeciłem latarką, słabo widać, a tam: dziadek, babcia, pradziadek i prababcia... Teraz z powrotem wierciłem przytępionym świdrem do: prababci, pradziadka, babci, dziadka, ojca, matki. I znowu ja. Przewierciłem drzewo na wylot. Już widać inne drzewa z drugiej strony, przygotowane do wiercenia...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz