LINA
Kazano mi przejść po linie rozpiętej między dwiema wieżami, w dodatku boso. Broniłem się przed tym długo, ale strażnicy miejscy zmusili mnie za pomocą długich szpikulców.
Jakimś cudem dobrnąłem mniej więcej do połowy i spadłem. Prosto w ramiona mojego Anioła Stróża, który czuwał na dole.
Chichotał z uciechy.
- To tylko sen, Michale Edwardzie, to tylko sen…
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz