CMENTARZE
Mój Drogi Aniele!
Idąc
wieczorem obok płotu przy ulicy Francuskiej, pomyślałem:
- Jakże
smutne są cmentarze dwadzieścia dni po Wszystkich Świętych. Nie ma żywej duszy,
a zwiędłe chryzantemy, sine z zimna, marzą o śmietniku. Przemyka tylko święty
Nepomucen i odrywając od pracy gipsowego aniołka, idzie z nim na piwo do
pobliskiej gwarnej knajpki, aby wypić zdrowie najbliższego przyszłego
nieboszczyka…
Takie
głupie myśli mi nieraz przychodzą do głowy, ale tak sobie pomyślałem, gdy szedłem obok
cmentarza dwadzieścia dni po Wszystkich Świętych...
Chociaż –
prawdę mówiąc – wszystkie cmentarze są skazane na zapomnienie, zrównanie z
ziemią, na pokrycie zielenią albo betonem. To tylko kwestia czasu: stu lat,
tysiąca, dziesięciu tysięcy, stu tysięcy…
Krople
deszczu, które utworzą kałużę, też wrócą kiedyś do morza! Żeby znowu wyparować
i spaść na ziemię…
No, może
przesadziłem z tym porównaniem, ale niech tam. Wiesz, o co mi chodzi…
Twój na zawsze
Michał syn Edwarda
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz