TEATR CIENI
Zatrzymałem się
bezwiednie przed słupem ogłoszeniowym. Wielki czarnobiały plakat: CHIŃSKI TEATR
CIENI! - przeczytałem z moim Cieniem jednocześnie.
- Idziemy! Tym
razem ja cię zapraszam do teatru - powiedział radośnie Cień. - Och, jestem
podniecony…
Poszliśmy.
Oczywiście ja płaciłem i to niemało.
Siedziało się na
twardych poduszkach, w oparach kadzideł. W takt dziwnej muzyki, na dużym białym
ekranie, tańczyły chińskie cienie, na ogół damskie, jak mniemam bez ubrania.
Nieprawdopodobne, co może wyczyniać ludzkie ciało… Widowisko trwało ze dwie
godziny i z czasem stawało się dla mnie monotonne. Przez ten czas moja
wyobraźnia stępiła się nieco… Ogłuszający dźwięk gongu zakończył spektakl.
Przyznam, że
potem długo musiałem szukać mojego Cienia za kulisami chińskiego teatru. Ale
przy okazji poznałem bardzo sympatycznych ludzi. Porozumiewaliśmy się na migi,
prawie do samego rana…
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz