Dziadek jakby się zadumał.
- Tak, niektóre te dzieła rąk ludzkich są starsze ode mnie, a trwają - zagrał połowę gamy. - I będą trwały, dopóki czas ich nie pożre.
Pawełek kręcił się po pokoju.
- Trwają! A moje wiadomości? Nie ma ich? Są mniej ważne? To ja będę znosił zegary i parasole...
- Do przynoszenia wystarczy jeden. Rzeczy rzeczami, ale ja muszę wiedzieć, co dzieje się na świecie szerokim. Nie można tak sobie żyć i nic nie wiedzieć. Trzeba mi jak najwięcej wiadomości. Mój umysł jest spragniony i głodny - Dziadek przerwał na chwilę. - Na świecie trzy miliardy ludzi, a każdy z nich posyła jakieś wiadomości...
- Przeszło siedem miliardów! - poprawił Pawełek.
- Boże święty - jęknął Dziadek. - Siedem miliardów? Jak przeszło?
Pawełek zerknął do notesu.
- Dokładnie na dzień dzisiejszy: siedem miliardów dwieście czterdzieści pięć milionów sto osiemdziesiąt pięć tysięcy sześćset dwadzieścia jeden - odczytał. - Dusz i ciał...
- Coś niebywałego! - wykrzyknął Dziadek.
- Co się stało? - odezwała się Terenia z kuchni.
- Nic. Wyobraź sobie, że Pawełek policzył wszystkich ludzi na świecie!...
- No, chyba nie ściągnie ich wszystkich do Dziadka - Terenia zaśmiała się, pierwszy raz dzisiaj.
- To z gazety - poinformował skromnie Pawełek. - Wydrukowane.
Westchnął.
- Więcej przynoszę wiadomości niż Duduś tych gratów. Staram się jak mogę. Oczy i uszy mnie już bolą od patrzenia i słuchania, nogi puchną od chodzenia. Nie narzekam, ale niech mi Dziadek szczerze powie, co jest dla Dziadka ważniejsze: wiadomości, czy te przedmioty?
Dziadek zachichotał.
- I jedno i drogie. Zależy jak się spojrzy...
- Dziadek to jest dyplomata - mrukął Pawełek.
- To dzięki wiadomościom! Nie tylko twoim. Wiadomości zbieram od urodzenia, jak znaczki pocztowe. Mam ich całe albumy. Z nich czerpię wszelkie nauki dla was, dla waszego pożytku... Tylko na tym cholernym pianinie nie mogę się nauczyć. Twarda sztuka - Dziadek zagrał gamę, prawie do końca. - O, raz wychodzi, raz nie.
- To tak jak w życiu - powiedział Pawełek poważnie.
- No, proszę, nauczyłeś się trochę mądrości ode mnie... Tereniu! Zrób nam dobrej herbaty. Może być indyjska, do kompletu! - Dziadek wykrzyknął w stronę kuchni.
- Będzie po pieczeni! - odpowiedziała Terenia. - Nie mam czterech rąk.
- Dobrze, dobrze. Po obiedzie, to po obiedzie - mruknął Dziadek. - Będzie z niej kiedyś doskonała żona...
Zamknął oczy, jakby przysnął, albo się głęboko zadumał.
c.d.n.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz