czwartek, 26 maja 2016

DZIADEK - odc. 6


   Pawełek wstał i zaczął przeciskać się w stronę kuchni.
   - Ciekawe, skąd on to wszystko bierze? Zegary, meble, miseczki, szabelki. Może być z tego jakieś nieszczęście - powiedział nie wiadomo do kogo.
   - Dziadku! - odezwał się Duduś ostrzegawczo.
   - Będzie nieszczęście, jak za karę nie dostaniesz pieczeni po hindusku! - Dziadek uderzył w kilka czarnych klawiszy pianina. - Ja cały czas czekam na twoją solidną relację ze świata.
   - Na świecie wybuchły cztery nowe wojny. Ale lokalne - powiedział Pawełek zrezygnowany, siadając z powrotem na krześle.
   - Znalazłam miseczkę - odezwała się Terenia z kuchni.
   - No, u mnie nic nie ginie - ucieszył się Dziadek. - Pieczeń będzie z rodzynkami i majerankiem.
   - Mam mówić? - spytał Pawełek.
   - Mów... Co jest dzisiaj?...
   - Środa. Słońce wzeszło piąta pięćdzisiąt pięć, zaszło szesnasta czterdzieści dziewięć. Imieniny obchodzą Ludwik i Dionizy - odczytał Pawełek z notesu.
   - Znałem jednego Dionizego, dawno - przypomniał sobie Dziadek.
   - Ale kłamie, dzisiaj sobota - mruknął Duduś i głośniej: - To ja lepiej pójdę po ten parasol, może nikt go jeszcze nie podwędził.
   - Tak, idź! Im więcej parasoli w domu, tym lepiej. Nigdy nie wiadomo, kiedy mogą się przydać - powiedział Dziadek.
   - Idę!
   Duduś wyszedł, trzaskając drzwiami.
   - Ktoś przyszedł? - spytała Terenia z kuchni.
   - Nie. Tylko Duduś sobie poszedł po parasol, który znalazłem na skwerku Zgody. Cham jeden, trzaska drzwiami - wyjaśnił Pawełek.
   - Zgoda buduje, niezgoda rujnuje! Pamiętajcie - powiedział Dziadek i podniosł wskazujący palec w stronę niemalowanego od dawna suftu. - Czy jakoś tak...

c.d.n.
   

  
  

   

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz