Po chwili Duduś wyskoczył z kuchni jak oparzony.
- Dostałeś? - Pawełek zachichotał.
- To teraz powiedz, Duduś, co z tym pożarem. I gdzie. Widziałeś ogień? - spytał Dziadek wyraźnie podniecony.
- Straszny ogień! W sklepie z rowerami. Pełno straży pożarnej. Nie dopuszczali gapiów pawełkowatych. Nie znam szczegółów. Zresztą to do mnie nie należy - powiedział Duduś, dyskretnie masując lewy policzek.
- Pawełku, dawno nie było pożarów. Mówię wam, kiedyś to była dla miasta atrakcja - powiedział Dziadek i nie wiedzieć czemu, westchnął.
Pawełek przekartkował notes.
- Ostatnio... Dwa miesiące temu. Dokładnie 22 lipca, w godzinach od siódmej do piętnastej. Palił się kiosk z gazetami i dwa auta, stojące obok: fiat i mercedes - zakomunikował dumnie Pawełek.
- He, he! A podpaliła go dziewczynka z zapałkami - wypalił Duduś. - Powinien iść do tego sklepu z rowerami, róg Zgody i Zygmunta. Tam na pewno jeszcze się pali jak talala...
- Iść, Dziadku? - spytał niechętnie Pawełek.
Dziadek zatarł ręce.
- To by mnie interesowało. Wojny, pożary, powodzie, trzęsienia ziemi, wybuchy wulkanów, tajfuny, gradbicia... Straszne te żywioły. Biedny świat to musi znieść. Idź, kochany Pawełku i dowiedz się wszystkiego dokładnie.
- A pieczeń po hindusku z rodzynkami? - jęknął Pawełek.
- Nie przejmuj się, nie zjemy twojej porcji. Zresztą Terenia zbytnio się nie śpieszy. Ewentualnie ci podgrzeje - pocieszył Dziadek, nie patrząc Pawełkowi w oczy. - Widzę, że się bardzo starasz. Dowiedz się dokładnie: ile ofiar, jakie straty materialne, ile jednostek straży pożarnej i temu podobne. Sam wiesz...
- Dobrze. Powiem, że jestem z prasy. Mam nawet autentyczną legitymację z "Naszego Dnia" - Pawełek westchnął i skierował się w stronę drzwi. - Idę. Ale zaraz wracam, Duduś!
- Tak, pośpiesz się. I przynieś mi nową krzyżówkę, bo mi się skończyły - powiedział Dziadek.
- Przepraszam bardzo - Pawełek się zatrzymał. - Krzyżówki przynosi Duduś!
- Tak, przynoszę. Ale proszę mi wyjaśnić, dlaczego ja. Krzyżówki to wiadomości, a to należy do Pawła - powiedział Duduś.
- Boże święty - westchnął Dziadek. - Ale to także przedmioty, w jakimś sensie. Kto przyniesie, ten dostanie premię.
- Jaką? - Duduś i Pawełek spytali jednocześnie.
- Przyniesie, to zobaczy - zaśmiał się Dziadek.
- Idź już, kochany Pawełku, bo pożar się skończy i będziesz musiał zmyślać - powiedział Duduś z fałszywym uśmiechem.
Pawełek udał, że spluwa i wyszedł, delikatnie zamykając drzwi.
c.d.n.
- A pieczeń po hindusku z rodzynkami? - jęknął Pawełek.
- Nie przejmuj się, nie zjemy twojej porcji. Zresztą Terenia zbytnio się nie śpieszy. Ewentualnie ci podgrzeje - pocieszył Dziadek, nie patrząc Pawełkowi w oczy. - Widzę, że się bardzo starasz. Dowiedz się dokładnie: ile ofiar, jakie straty materialne, ile jednostek straży pożarnej i temu podobne. Sam wiesz...
- Dobrze. Powiem, że jestem z prasy. Mam nawet autentyczną legitymację z "Naszego Dnia" - Pawełek westchnął i skierował się w stronę drzwi. - Idę. Ale zaraz wracam, Duduś!
- Tak, pośpiesz się. I przynieś mi nową krzyżówkę, bo mi się skończyły - powiedział Dziadek.
- Przepraszam bardzo - Pawełek się zatrzymał. - Krzyżówki przynosi Duduś!
- Tak, przynoszę. Ale proszę mi wyjaśnić, dlaczego ja. Krzyżówki to wiadomości, a to należy do Pawła - powiedział Duduś.
- Boże święty - westchnął Dziadek. - Ale to także przedmioty, w jakimś sensie. Kto przyniesie, ten dostanie premię.
- Jaką? - Duduś i Pawełek spytali jednocześnie.
- Przyniesie, to zobaczy - zaśmiał się Dziadek.
- Idź już, kochany Pawełku, bo pożar się skończy i będziesz musiał zmyślać - powiedział Duduś z fałszywym uśmiechem.
Pawełek udał, że spluwa i wyszedł, delikatnie zamykając drzwi.
c.d.n.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz