TEŻ
Wieczorem, po dłuższym milczeniu, Absur zaczął mówić cichym głosem:
- Właściwie
jesteś dla mnie ojcem, matką. A nawet bogiem, bo mnie stworzyłeś pewnego dnia…
- No, nie
przesadzaj. Jak już, to mogę być ojcem…
-
Wymyśliłeś mnie, moją żonę, mojego syna - mówił dalej, nie patrząc na mnie. -
Potem kazałeś mi uciec z domu i wypuściłeś na mnie dużo ciekawych przygód,
które na szczęście zawsze kończyły się szczęśliwie…
- Chciałem,
żeby ci się nie nudziło i żeby czytelnicy też się nie nudzili - odparłem.
- Dziękuję
bardzo. Niektóre były prawie bez wyjścia - zaśmiał się Absur. - Do dzisiaj mi
się jeszcze śnią… Ale słuchaj! Wymyśliłeś, że przyjdę do ciebie?
- Nie…
- A że nie
będzie mnie przez tydzień i dostaniesz ode mnie maszynę do pisania?...
- Nie…
- To
znaczy, że żyję już bez twojej ingerencji?...
- Na to
wgląda…
- Uwolniłem
się od ciebie?
- Chyba
tak…
- Jestem
wolny! Ale co to znaczy?...
- To że
możesz odejść w każdej chwili…
- Od
ciebie?...
- Tak…
- Ze świata
też?...
- Też…
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz