MASZYNA
Pewnego zachmurzonego dnia Absur wyszedł na spacer i nie wrócił.
Miałem
mieszane uczucia: ulga i żal…
Ale po
tygodniu ukazał się w drzwiach z uśmiechem. Taszczył duże pudło.
- Gdzie
byłeś? - spytałem w wyrzutem. - Cholera, martwiłem się!
-
Pracowałem - odparł Absur. – Pomagałem takiemu jednemu zbierać makulaturę.
Trochę zarobiłem. Mam dla ciebie prezent…
Postawił
ostrożnie pudło na podłodze.
- Co to?...
- Wspaniała
maszyna do pisania. Sprawna, sprawdzałem. Nie mogę patrzeć, jak psujesz oczy
przed tym błyskającym ekranem - sapnął i rozpakował pudło.
Była tam
piękna żeliwna maszyna do pisania marki Mercedes.
Roześmiałem się.
- Kochany
Absurze. Mam podobną. Stoi w szafie i już odpoczywa. Napisałem na niej tysiące
słów…
Absur miał
zmartwioną minę.
- Ale twoja
jest piękniejsza - powiedziałem. - Postawimy ją na biurku.
- Zmieścimy
się wszyscy razem - roześmiał się Absur.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz