HURAGAN
Co jakiś
czas przelatuje mi, jak huragan, szczęśliwy dzień i potem długo muszę po nim
sprzątać.
Szczęście
zostawia po sobie tyle kłopotliwych odpadków ( z którymi za bardzo nie wiadomo,
co zrobić), że kiedy zapowiada swoje przyjście, szykuję na nie duży worek z
łatwo przyswajalnego przez naturę materiału.
Gorzej,
kiedy zlatuje z nieba niespodziewanie. Zapiera wtedy dech w piersiach i
człowiek głupieje kompletnie, zapomina o świecie wokół i myśli, że to szczęście
wieczne, bo zesłane przez Niebo.
A ja wiem,
że to tylko Twój kaprys, mój Aniele, albo sprawdzian mojej pokory. Jak
pamiętasz zapewne, nie raz i nie dwa karałeś mnie potem mniejszym lub większym
nieszczęściem za jej brak.
I przyznam,
że po nieszczęściu trudniej sprzątać niż po szczęściu.
Twój
na zawsze
Michał syn Edwarda
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz