środa, 27 czerwca 2018

"INDIOMY" - ODC. 15 (KSIĄŻKI)



15

   Wreszcie chyba usnąłem.
   Bo przeniosłem się do zapomnianego już prawie liceum numer 4. Nie zawsze chodziłem tam z radością.
   Siedziałem w mojej ławce, sam w klasie. Przez okna świeciło intensywnie słońce, panowała absolutna cisza.
   Otworzyły się bezszelestnie drzwi i wszedł zgarbiony profesor fizyki Leon Zajfryd, który mnie lubił.
   - Nie poszedłeś na wagary? - spytał. - Wszyscy poszli.
   - Nie powiedzieli mi - odparłem spłoszony.
   - Masz szczęście. Pewnie wszyscy wylecą ze szkoły. Zaraz będzie wizytacja z centrali…
   Zaśmiał się, jakby go to bawiło.
   - Wyrosłeś. Jakbyś się zestarzał. Dziwne - zauważył. - Nieważne. Lekcja to lekcja, nawet z jednym starym uczniem. Dzisiaj o kwantach… Wiesz, co to kwanty?
   - Nie za bardzo - bąknąłem.
   - No, właśnie. Nikt prawie nie wie. Tylko wam wagary w głowach - westchnął. - Ale ja też już nie jestem pewien, co chwilę zmieniają te cholerne teorie…  
   - To jakieś mikroskopijne cząsteczki - podpowiedziałem nieśmiało.
   - E tam, bzdura… O, ile trochę pamiętam, to według najnowszej teorii metafizyczne przemieszczanie się życia i śmierci, czy coś takiego. Człowiek jest dowodem na istnienie tego kwantowego szaleństwa - znowu westchnął nie wiadomo dlaczego… - Ty też dziwnie jakoś wędrujesz w czasie. Nie wyglądasz mi już na licealistę. Pewnie nigdy nim nie byłeś. A może jesteś wiecznym uczniem?...
   Profesor Zajfryd przyglądał mi się uważnie, bez zwykłego uśmiechu.
   - To znaczy, nigdy nie umrę? - spytałem.
   - Nie wiem. Może w ogóle nie żyłeś? Wczoraj dowiedziałem się od mojego kolegi profesora metafizyki, że tak naprawdę życia nie ma. To co nazywamy życiem, to wielka iluzja, kreacja poganiana przez czas, którego także właściwie nie ma… Och, uciec od tego wszystkiego…
   Profesor Zajfryd znowu westchnął, spojrzał na zegarek.
   - Dlaczego nie dzwonią? Już powinna być duża przerwa…
   Rozległ się przeciągły dzwonek.
   I profesor Leon Zajfryd wyszedł bez słowa, na zawsze.
   Obudziłem się!
   Nie, nie w moim ukochanym, zagraconym mieszkaniu, gdzie wszystko jest na swoim miejscu. Znowu znalazłem się w tym koszmarnym nieznanym świecie, ze swetrem pod głową…




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz