LOTERIA
Na jakiejś ogólnoświatowej loterii wygrałem półtora miliarda dolarów i zaczęło się moje nieszczęście.
Nie dawały mi spokoju służby podatkowe, różne zbożne fundacje, płaczące grupy zwykłych naciągaczy, koledzy z podstawówki (których nie pamiętałem) oraz bandy bezczelnych złodziei. Przyjaciele zmienili się we wrogów, porzuciła mnie długoletnia towarzyszka życia, bo kupiłem jej za mały diament, a nawet przegrałem jakieś ważne wybory z niewiadomych powodów.
Schroniłem się w wielkim zamku na wysokiej górze, ale i tam znalazła mnie armia dalekich krewnych z żądaniem wsparcia.
Uciekłem prywatnym helikopterem i wylądowałem na ostatniej bezludnej wyspie, gdzie nie potrzebne były żadne pieniądze.
Po odesłaniu helikoptera, zbudowałem sobie na drzewie szałas, o którym zawsze marzyłem. Zasnąłem z rozkoszą.
Obudziła mnie na śniadanie piękna, długonoga Piętaszka opalona na brąz. Dostałem małże i wodę ze źródełka.
I tyle…
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz