UWAGA TAŃCZĄCY NA MOŚCIE!
Jutro wkracza ekipa remontowa!
- Halo, Ziemia?
- Tak, słucham!
- Wasze całkowite zjednoczenie jest niemożliwe. Nie próbujcie...
MARIONETKA
Nagle wydało mi się, że jestem marionetką, poruszaną za pomocą niewidzialnych sznurków przez kogoś na wysokościach.
- Protestuję! Jestem wolnym człowiekiem! –
krzyknąłem, a echo powtórzyło: człowiekiem, ekiem, ekiem…
Zachmurzyło się znienacka, zaczął padać
deszcz.
Zmoknięty brnąłem w błocie ku oświetlonej
rzęsiście chacie, bardzo dalekiej, pod lasem. Wyobraziłem sobie, że tam jest
ciepło, jasno i przytulnie. Kłody drewna palą się w wymarzonym kominku, a na
stole czeka wykwintna kolacja ze świecami, przygotowana przez zachęcająco
uśmiechniętą nieznajomą kobietę – jaką widziałem wczoraj na ulicy, gdy kupowała
lody.
Szedłem z mozołem, ale nie zbliżałem się do
chaty, ani chata nie zbliżała się do mnie.
Miałem dosyć. Wyjąłem z kieszeni małe nożyczki-talizman,
pozostałe po mojej babci Michalinie, które zawsze nosiłem przy sobie i
poprzecinałem wszystkie niewidzialne sznurki.
Niebo pojaśniało, deszcz przestał padać, ale
zniknął także obraz z kominkiem, wykwintną kolacją i wymarzoną kobietą.
Siedziałem przy stole w kuchni, jadłem
samotnie moją codzienną jajecznicę z trzech jaj na maśle…
- Podobno wiosna ma być ze śniegiem - powiedział barman, odkładając gazetę.
- Tak. Dzieci zażądały - odparłem.
SPOONFUL GEORGE (Ok. 1850 ?) –
Majtek-buntownik z liniowego okrętu Jego Królewskiej
Mości; bohater powieści Eleonory Rossy „Rózgi na morzu”; nie wiadomo, czy
istniał naprawdę.
- Dzień dobry! Kontrola Obywatelska!... Dzisiaj dzień samokontroli... Do widzenia!...
- Z czego się śmiejesz? - spytała mrówka jeża.
- Ze
wszystkiego - powiedział jeż. - To wszystko jest takie śmieszne w tym ogólnym
smutku.
SĄD
Przyszła już wiosna, zieleniły się drzewa, śpiewały ptaki, ludzie pootwierali okna, ciesząc się słonecznym ciepłem.
A ja zostałem niespodziewanie aresztowany
przez strażników miejskich z halabardami i doprowadzony do sądu, znajdującego
się w małym, odrapanym, parterowym domku.
Strażnicy odstawili do kąta halabardy i
zaprowadzili mnie do obskurnego pokoiku, gdzie za stołem pokrytym zielonym
suknem siedział sędzia w nowej todze.
- O, Wroński Michał, syn Edwarda! -
stwierdził, ziewając.
- Tak. Ale o co chodzi? - spytałem
zdenerwowany.
- Wysoki sądzie!...
- O co chodzi, wysoki sądzie? - poprawiłem
się.
- Numer pesel! - zażądał sędzia.
- Nie pamiętam…
- No to, popamięta!...
Sędzia wstał, spojrzał na złoty zegarek i
skazał mnie na NIEISTNIENIE.
Ale ja wymigałem się im wszystkim, uciekając
przez otwarte wiosennie okno, w którym nie było jeszcze krat i obudziłem się do
codziennego istnienia…
- I co pan na to? - spytał barman, odkładając gazetę.
- Posłuchałbym Mozarta - odparłem.
- Proszę bardzo, służę...
SOWA EWA (1945) –
Tancerka ludowa i charakterystyczna, wynajmowana na
przeróżne święta i uroczystości państwowe; tak znana, że nie mogła przejść
ulicą bez oklasków; obecnie na emeryturze, hoduje kaktusy, które rozdaje
znajomym.
- Dobry wieczór! Kontrola Obywatelska!... Tłok obiektywnych przyczyn... Bez nerwów!...
- Uważaj! W tym roku jest inwazja kleszczy - powiedziała mrówka do jeża.
- Mam na
nie sposób…
- Jaki?
- Gdy
spotkam kleszcza, udaję pijanego. One nie znoszą alkoholu - odparł jeż.
- Halo, Ziemia?
- Tak, słucham!
- Zamykanie oczu nie wyostrzy twojego spojrzenia na rzeczywistość...
EPIKUR
Spotkałem Epikura.
Szedł parkową alejką z dwiema młodymi
kobietami i śmiał się głośno, zapewne z własnych beztroskich dowcipów.
Gdy mnie zobaczył, pomachał ręką, a kiedy
się zrównaliśmy, powiedział:
- Chodź ze mną na figlowanie. Te dwie wspaniałe
dziewczyny, to za dużo dla mnie starego. A jak wiesz z moich nauk – czym mniej
masz, tym mniej pożądasz, im mniej pożądasz, tym jesteś bardziej szczęśliwy. A
o to tylko w życiu naszym chodzi…
Dziewczyny zachichotały, spojrzały na siebie
porozumiewawczo i pobiegły w siną dal.
Zostałem z Epikurem sam na sam. On w jakiejś
wytartej tunice, ja w granatowym swetrze. W pustym parku – z drzew spadały nam
pod nogi żółtawe już liście.
- To nic. Co to ja mówiłem?... Aha, czym
masz mniej, tym lepiej. Prawdziwe szczęście
nie lubi tłoku. Jesteś szczęśliwy? - spytał natarczywie.
- No, jestem - odpowiedziałem niepewnie.
Epikur poczęstował mnie papierosem.
Zapaliliśmy. Zapomniałem, że od dwudziestu lat nie palę…
- Zegar dla mnie może nie istnieć. Zawsze wiem, która godzina - powiedział barman.
- A ja nigdy nie wiem - westchnąłem.
SOMMER LEONARDO (1886-1931) –
Niemiec z pochodzenia; trener byków przeznaczonych
do walki, zawsze pokaleczony i obolały; pewnego dnia zbuntował się, rozpędził
byki i wyemigrował na Wyspy Bahama, gdzie żył beztrosko do końca życia jako
właściciel małego bistro.
- Dzień dobry! Kontrola Obywatelska!... Ponieważ społeczeństwo miasta jest coraz zdrowsze, likwidujemy jeden szpital i trzy przychodnie...
- Byłeś kiedyś czelny? - spytała mrówka jeża.
- Rzadko. A
co?
- Żuk
gnojek powiedział mi wczoraj, że mam czelność iść przed nim…
-
Bezczelny!
- Halo, Niebo?
- Słucham!
- Jakaś kometa leci w stronę Ziemi.
- Ominie. Jeszcze nie czas...