Wyciągnąłem się na ławce.
- Teraz usnąć, uciec od tego wszystkiego. Żeby przyśniło mi się moje wygodne mieszkanie, z książkami, z kurzem, z wielkim dębowym biurkiem, ze starą maszyną do pisania bez litery ą...
Ale sen nie przychodził. Widziałem tylko pomarańczowe schody. Kusiły.
- Ciekawe, gdzie jest ten najwyższy poziom - pomyślałem mimo woli. - Blisko? Tak mówił Samuel. Nie chce mi się wierzyć, że jestem tak wysoko. Paweł kłamał, że tych poziomów jest nieskończenie dużo? Może tu wszyscy kłamią i oszukują. Przebierańcy!... Paweł! Gdzie on jest?...
Pomyślałem o nim intensywnie, jak kazał, ale nie zjawiał się.
- Kto wie, czy Samuel ma rację. Może to jakaś plotka rozpowszechniona przez władców korytarzy, aby tam nie wchodzić? A jeśli tam czeka pomarańczowa szansa na powrót do prawdziwej rzeczywistości? Jeśli tam można obudzić się z tego koszmarnego snu?... Tak, to całkiem możliwe. Ale jak to sprawdzić? Tylko przekraczając tamten próg... Przecież nicość nie może istnieć... Ktoś to mówił, pamiętam. Nie może istnieć coś, czego nie ma... Jedyny ratunek, aby wyrwać się stąd?...
Oczy mi się zamykały. Poczułem szarpnięcie.
- Nie spać! Tu nie wolno! - usłyszałem ostry głos osobnika o tępej twarzy, zapewne strażnika po cywilnemu.
Pokazałem znaczek z księżycem.
- O, bardzo przepraszam!...
Strażnik zmył się pośpiesznie. Przez chwilę poczułem się silny i mający władzę, ale szybko to minęło...
C.D.N.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz