- Och, naszukałem się ciebie - powiedział Samuel.
Poderwałem się radośnie.
- Ale się cieszę! - wykrzyknąłem. - Nawet sobie nie wyobrażasz.
- Wyobrażam. Ciszej. - Pradziadek rozejrzał się. - Nie jestem tu całkiem legalnie. Żeby tu dotrzeć, musiałem często udawać kogoś innego. To uciążliwe, ale potrafię. Wyćwiczyłem się... Nie stójmy przy tych schodach. Siądźmy w ustronnym miejscu, pogadamy sobie spokojnie o bardzo ważnych sprawach... O, tam, w rogu jest wolna dwuosobowa ławka. Widzę, że zgubiłeś składany stołek, który ci dałem?
- Tak, gdzieś zostawiłem. Już nie pamiętam gdzie...
- Takie stołki są przydatne tylko na niższych poziomach, gdzie nie ma ławek...
Usiedliśmy. Samuel patrzył na mnie prawie z miłością.
- Jak to dobrze, że cię widzę - powiedział szczerze.
- Ja też się cieszę - powtórzyłem.
- Szukałem cię, aby przekazać ci coś bardzo ważnego. - Rozejrzał się jeszcze raz.
- Chyba nie masz się czego bać. Zobacz, co mam...
Pokazałem mu znaczek z księżycem.
- Boże święty! Skąd to masz? - jęknął.
- Dostałem od przyjaciela...
- Jakiego przyjaciela?...
- Od mojego. Ma na imię Paweł...
- Dziwne. Taki znaczek ma niewielu. Masz szczęście, albo nieszczęście. W zależności, jak go będziesz używał... Ale nie pokazuj tego byle komu. Ta blaszka daje władzę, ale władza tutaj prowadzi często na manowce, ku zatracie, jak dawniej mówiono.
- Nie rozumiem...
- To trudno wytłumaczyć. Gdy będziesz tu dłużej, to może zrozumiesz... Mając ten znaczek, musisz działać bardzo mądrze. I nie wolno, żebyś dał się wciągnąć w bagno decydowania o kimś. To nieprawda, że władza daje wolność. Ona zniewala, wierz mi...
- Ale mentor - pomyślałem.
- Ja tam na Ziemi miałem kiedyś wielką władzę i przegrałem. Każda władza prędzej czy później przegrywa...
Pradziadek Samuel przerwał, zapatrzył się gdzieś, w niewidzialny dla mnie punkt. Uszanowałem to, milczeliśmy jakiś czas...
C.D.N.
Poderwałem się radośnie.
- Ale się cieszę! - wykrzyknąłem. - Nawet sobie nie wyobrażasz.
- Wyobrażam. Ciszej. - Pradziadek rozejrzał się. - Nie jestem tu całkiem legalnie. Żeby tu dotrzeć, musiałem często udawać kogoś innego. To uciążliwe, ale potrafię. Wyćwiczyłem się... Nie stójmy przy tych schodach. Siądźmy w ustronnym miejscu, pogadamy sobie spokojnie o bardzo ważnych sprawach... O, tam, w rogu jest wolna dwuosobowa ławka. Widzę, że zgubiłeś składany stołek, który ci dałem?
- Tak, gdzieś zostawiłem. Już nie pamiętam gdzie...
- Takie stołki są przydatne tylko na niższych poziomach, gdzie nie ma ławek...
Usiedliśmy. Samuel patrzył na mnie prawie z miłością.
- Jak to dobrze, że cię widzę - powiedział szczerze.
- Ja też się cieszę - powtórzyłem.
- Szukałem cię, aby przekazać ci coś bardzo ważnego. - Rozejrzał się jeszcze raz.
- Chyba nie masz się czego bać. Zobacz, co mam...
Pokazałem mu znaczek z księżycem.
- Boże święty! Skąd to masz? - jęknął.
- Dostałem od przyjaciela...
- Jakiego przyjaciela?...
- Od mojego. Ma na imię Paweł...
- Dziwne. Taki znaczek ma niewielu. Masz szczęście, albo nieszczęście. W zależności, jak go będziesz używał... Ale nie pokazuj tego byle komu. Ta blaszka daje władzę, ale władza tutaj prowadzi często na manowce, ku zatracie, jak dawniej mówiono.
- Nie rozumiem...
- To trudno wytłumaczyć. Gdy będziesz tu dłużej, to może zrozumiesz... Mając ten znaczek, musisz działać bardzo mądrze. I nie wolno, żebyś dał się wciągnąć w bagno decydowania o kimś. To nieprawda, że władza daje wolność. Ona zniewala, wierz mi...
- Ale mentor - pomyślałem.
- Ja tam na Ziemi miałem kiedyś wielką władzę i przegrałem. Każda władza prędzej czy później przegrywa...
Pradziadek Samuel przerwał, zapatrzył się gdzieś, w niewidzialny dla mnie punkt. Uszanowałem to, milczeliśmy jakiś czas...
C.D.N.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz