ZIEMSKI JAN:
Ale czuwaliście! Pięć godzin i trzydzieści pięć minut w kiciu.
ANIOŁ:
Przepraszam bardzo.
Dzięki mnie dostałeś posiłek, a przypomnij sobie, jaki byłeś diabelsko głodny.
ZIEMSKI JAN:
Bigos z czerstwą
bułką. Do tej pory mam to w żołądku.
ANIOŁ:
O, areszt to nie
sanatorium uzdrowiskowe.
DIABEŁ:
A ja załatwiłem ci
celę z prawdziwymi kryminalistami. Było przynajmniej ciekawie. Nauczyli cię
kilku fajnych powiedzonek.
ZIEMSKI JAN:
Lepszy pic, niż
nic? Daj sobie spokój. Znałem to od dziecka.
ANIOŁ:
Nie chcę się
chwalić – to ja załatwiłem w prokuraturze, że tak szybko cię wypuścili!
DIABEŁ:
Ty?!
ANIOŁ:
Ja, we własnej
osobie.
DIABEŁ:
Ale kłamie. Nie boi
się grzechu.
ZIEMSKI JAN:
Więc w sumie,
ładnie się mną opiekowaliście.
DIABEŁ:
No co? Nic się takiego nie stało. Mała przygoda.
ANIOŁ:
Lepszy pic, niż nic.
(dzwonek, wchodzi
JAKIŚ INNY)
JAKIŚ INNY:
Panie Ziemski,
oddali panu krawat? Bo mnie nie, cholera jasna!
ZIEMSKI JAN:
A idź pan! Żadnego
krawata więcej nie włożę… I żadnych więcej demonstracji!...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz