DZISIAJ
Biegnąc w codziennym rytmie, zderzyłem się ze ścianą. Rozstąpiła się z hukiem i znalazłem się w dziwnej rzeczywistości. W bezludnej scenerii nieznanego mi miasta ujrzałem tysiące zegarów – wszędzie stały, wisiały, chodziły, a każdy z nich wskazywał inną godzinę.
Nie widziałem słońca na niebie, ale chyba
był dzień; wydawał mi się wiecznie trwający.
Dobrnąłem do rozległego Rynku z ratuszem
pośrodku. Na ratuszowej wieży widniał duży zegar, a jego wskazówki wirowały jak
oszalałe.
- Zupełne wariactwo - powiedziałem głośno.
Z Ratusza wyszedł postawny siwy mężczyzna w
granatowym mundurze, w czapce ze złotym napisem: ZEGARMISTRZ.
- O, dzień dobry. Przepraszam bardzo. Pan na
pewno będzie wiedział, która jest godzina. W głowie mi się już kręci - zagadnąłem.
- Przedwczoraj czy wczoraj? - spytał
zegarmistrz z dziwnym uśmiechem.
- Dzisiaj, oczywiście - odparłem stanowczo.
- Dzisiejszego dnia tutaj nie ma. Został za
ścianą. Może jutro tam wrócisz, jeśli trafisz na odpowiednie miejsce - zaśmiał się
zegarmistrz i zniknął w drzwiach Ratusza, a zegar na wieży zagrał jakąś
zwariowaną melodię…
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz