wtorek, 2 marca 2021

TEATR SENNY - 12 (z książki - 2012 r.)

ŚPIEW

   Ten sen przychodzi do mnie co jakiś czas. Jest zawsze taki sam.

   Zaczyna się jaskrawym wschodem słońca bez chmur, w otoczeniu absolutnej, krystalicznej CISZY i całkowitego BEZRUCHU. Zupełnie nagle znajduję się w samym środku BEZLUDNEJ PUSTKI… Przemieszczam się bezszelestnie i swobodnie po świecie, jaki pamiętam: z miastami, drogami, lasami, górami, morzami – ze znajomymi krajobrazami. Ale nigdzie nie ma ani jednego człowieka. I mam świadomość, że WSZYSTKO JEST MOJE. Mogę wchodzić do sklepów bez sprzedawców, do banków bez kasjerów; wszystkie samochody są moje, wszystkie pałace i ogrody. Cała Ziemia jest MOJA!

   Ale tylko na moment jestem szczęśliwy z tego bezmiernego  bogactwa. Już po chwili tęsknię za ludźmi, tęsknię za hałasem miast, świergotem ptaków, szczekaniem psów i pędzącym gdzieś ŻYCIEM. Więc biegam wszędzie z szybkością dźwięku – którego nie ma – w poszukiwaniu ludzi, w poszukiwaniu śladów istnienia, w poszukiwaniu żywej teraźniejszości. I wszędzie pustka, wszędzie cisza, wszędzie martwota…

   Ale nagle, w środku jakiegoś nieznanego mi miasta, słyszę DŹWIĘK! Z okna stupiętrowego wieżowca rozlega się wspaniały, czysty, donośny śpiew KOBIETY. Biegnę po schodach jak oszalały, w poszukiwaniu śpiewaczki – zapewne młodej i pięknej; otwieram wszystkie drzwi: pusto, tylko śpiew ucieka ode mnie coraz wyżej i wyżej…




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz