sobota, 2 listopada 2019

CIEŃ NIEBA - 115


JESIEŃ

Mój Drogi Aniele!
   Wykorzystując ostatnie tchnienia – że tak powiem – przedjesiennego czasu, usiadłem na lekko wilgotnej parkowej ławce i patrzyłem z zaciekawieniem na zielony jeszcze kasztanowiec szlachetny, który posłał mi przyjaźnie pożółkły już trochę liść.
   - Dzień dobry - powiedziałem głośno, nie widząc za plecami człowieka zbierającego pierwsze kasztany.
   - A, dzień dobry, dzień dobry! - usłyszałem. - Ja pana chyba skądś znam…
   Obejrzałem się i zobaczyłem znajomego staruszka z ulicy Zygmunta.
   - Jestem jesień - zażartowałem trochę speszony.
   - E tam - zaskrzeczał staruszek. - Jesień przyjdzie dopiero za trzy dni…
   I zniknął, jakby nigdy nic, za krzakiem obsypanym białymi kuleczkami do przydeptywania…

Twój na zawsze
Michał syn Edwarda



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz