… Przed zaśnięciem,
zacząłem liczyć nasze dni –
przeżyte wspólnie,
przywołując obrazy ważniejszych,
ale przestałem gdzieś po tysiącu,
albowiem pomyślałem,
że słońce wschodzi i zachodzi –
bez naszej pomocy,
dla wszystkich,
w różnych miejscach świata.
Raz tylko pomagaliśmy mu wschodzić,
nad spokojnym morzem.
Nie chciało mu się za bardzo,
jakby szkoda mu było nocy.
Czekaliśmy dosyć długo –
na zupełnie pustej plaży;
wreszcie wzeszło,
zaspane,
a my biliśmy brawo.
Pamiętasz?
M.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz