niedziela, 26 czerwca 2016

LISTY - odc. 7

   W gazetach pisano o katastrofalnej powodzi, ale Dębskiego to nie obchodziło. 
   Codziennie, regularnie jak pensję, otrzymywał od listonosza kopertę z nienawistnym tekstem: "DOSTANIESZ ZA..." i tutaj następowała ilość dni. Było ich coraz mniej do siódmego lipca. Dębski wychudł, a na dźwięk dzwonka dostawał drgawek. Któregoś dnia wyrwał go ze ściany i wyrzucił przez okno, o mało co nie zabijając kota dozorczyni.
   A co dziwne, następnego dnia listonosz nie przyszedł. Dębski czekał, nasłuchując nerwowo, ale nikt nie stanął na progu. O godzinie ósmej wieczorem było pewne, że listonosz już nie przyjdzie. Dębski rozluźnił się, zjadł pierwszą od kilku dni porządną kolację i wypił pół litra wódki, którą chował na jakąś szczególną okazję. Tej nocy spał jak niemowlak. Rano, mimo dużego kaca, poszedł wesoło do pracy, podśpiewując pod nosem jakieś zapamiętane marsze i hymny. Spóźniony pół godziny, roześmiał się, kiedy usłyszał od Zielińskiego, że odtrąci mu pół dniówki...
   Następnego dnia listonosz też nie przyszedł. Dębski wyłuskał żelazne oszczędności i zjadł obiad w najlepszej restauracji. Kiedy wychodził, zauważył, że deszcz przestał padać. Świat był piękny!
   Wieczorem ktoś zapukał. Dębski powoli podszedł do drzwi, nadsłuchiwał. Znowu pukanie, mocniejsze. Otworzył, nie zdejmując łańcucha, zamontowanego tydzień temu. Ujrzał nieznajomą twarz.
   - Słucham!...
   - Pan Dębski?...
   - Dębski...
   - Trzy listy do pana, proszę...
   W szparze ukazały się niebieskie koperty. Dębski nie ruszył ich.
   - Pan jest listonoszem? - spytał podejrzliwie.
   - A  dlaczego mam nie być? Stary listonosz zachorował, pewnie nie wróci do pracy. Ma emeryturę w końcu... No, niech pan bierze, bo nie znam rejonu, a już wieczór...
   Wypuścił przez szparę koperty, które jak liście opadły na podłogę.

c.d.n.


  

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz