Pawełek zrzucił z jakiegoś krzesła kolekcję pudełek po indyjskiej herbacie i usiadł, wyjmując z kieszeni notes.
- A więc - zawiesił głos - liście opadają z drzew!
- Normalnie, jesień - Duduś się roześmiał. - Na wiosnę znowu urosną i tak w kółko.
- Nie mądruj się, Duduś. Lepiej reperuj zegar - powiedział Dziadek. - Mów dalej, Pawełku. Już jest jesień? Jak ten czas leci, Boże święty.
- Wczesna jesień - dodał Pawełek.
- Ładna pogoda? - spytał Dziadek. - Bo bym wyszedł...
- Po co?! - powiedzieli jednocześnie Duduś i Pawełek.
- Po nic. Tak. Dawno nie wychodziłem. A kiedyś często spacerowałem po świecie. Prawda, Tereniu?
- Co Dziadek mówi? - Terenia wyjrzała z kuchni.
- Dziadek mówi, że często spacerował - Duduś zachichotał.
- Tak! Spacerował i wszystko się zaczęło. Nigdzie Dziadek nie wyjdzie! - Terenia zamachała ścierką. - Wyjdzie i przyciągnie jeszcze trzeciego. Już nie wiem, do czego. Nie będzie żadnego wychodzenia. Basta! - powiedziała i zniknęła w kuchni.
- O jednego za dużo - powiedział Duduś, niezbyt głośno.
- Tak, o jednego takiego, co znosi graty i Dziadek nie może wyjść spod nich, biedny. Tereniu, prawda, że o jednego za dużo? - Pawełek podszedł ostrożnie bliżej kuchni.
- O wiele za dużo! - odpowiedziała Terenia ze swojej wnęki.
c.d.n.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz