NUMER
Wybrałem się na codzienną przechadzkę po moim mieście, a tu okazało się, że to wcale nie moje miasto. Było zupełnie obce. Nawet nie za brzydkie, ale jakieś nijakie; bez Rynku, Ratusza, bez rzeki i ulubionego parku. Ulice jednakowe, równe, szaroróżowe.
Rozglądałem się trochę przestraszony, kiedy podszedł do mnie Strażnik Miejski w galowym mundurze z lampasami, wyjął mały komputer i spytał:
- Pana numer?
- Jaki numer? - zdziwiłem się.
- Aha, bez numeru? Obcy znaczy. Nie uciekać! - rozkazał i zaczął gdzieś telefonować.
Ale ja, na wszelki wypadek, uciekłem w obudzenie...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz