STO LAT
Gdy zasnąłem, miałem sto lat.
Na uroczystość urodzinową w zabytkowym Ratuszu zbiegła się cała rodzina bliższa i dalsza, sąsiedzi z bloku oraz ciekawscy z całego miasta. Burmistrz przypiął mi duży srebrny medal, wręczył bukiet brązowych chryzantem, kopertę z podwójną emeryturą i przemówił krótko, chwaląc mnie bardzo. Były brawa, dalsze przemowy i kilka toastów rosyjskim szampanem. Nie śpiewano sto lat, bo nie wypadało.
Wszyscy się w końcu rozeszli, a ja zostałem z bukietem i z jednym wnuczkiem, któremu kazano mnie pilnować, żebym nie poszedł z pełną kopertą na wódkę. Dałem mu stówkę i poszedł sobie.
A ja zacząłem młodnieć!
Jako dziewięćdziesięciolatek wynalazłem jakieś rewelacyjne śmigło do helikoptera; jako osiemdziesięciolatek zostałem prezesem banku węglowego; jako siedemdziesięciolatek dostałem przedłużenie prawa jazdy bez ograniczenia czasowego; jako sześćdziesięciolatek zacząłem kierować największą partią polityczną i wygrałem niespodziewanie wybory; jako piędziesięciolatek ożeniłem się z dwudziestoletnią modelką i po roku się z nią rozwiodłem; jako czterdziestolatek napisałem doktorat o mrówkach faraona; jako trzydziestolatek byłem liderem zespołu rockowego i nagrałem diamentową płytę; jako dwudziestolatek byłem najbardziej lubianym bokserem na świecie; jako dziesięciolatek znałem sześć języków i uczyłem się siódmego...
Zadzwonił budzik. Wszystko mi się pomieszało i po otwarciu oczu, nie wiedziałem już, ile mam lat...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz