SMUTEK
Za zwykle wesołym Absorudzikiem od południa ciągnął się smutek. Szedł za nim krok w krok, obok jego cienia i w żaden sposób nie dał się odgonić, chociaż Absorudzik usilnie próbował. Wchodził nagle do przejścowej bramy, biegł udając radosnego, znikał nagle w krzakach. Wszystko na nic. Był niepomiernie smutny.
Dopiero po kilku godzinach smutek zniknął nagle tak, jak się pojawił. Widocznie znudzony smutkiem Absorudzika poszedł do innego jakiegoś wesołka, wierzącego, że na świecie jest lekko i przyjemnie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz