W mieście pękła jakaś rura i z kranów przestała lecieć woda.
- Jak to dobrze, że nie pijesz herbaty i nie potrzebujesz się myć - powiedziałem do mojego Cienia, którego ta cywilizacyjna katastrofa bawiła.
- Zostało jeszcze trochę wody w butelce do podlewania kwiatków - zażartował. - Nie mów, że tak bardzo lubisz się kąpać.
- Co ty opowiadasz? - oburzyłem się. - Codziennie biorę prysznic. Nie masz pojęcia, jaka to przyjemność.
- Fakt - przyznał. - Nie mam. Co fajnego może być w moczeniu się. Jak w deszczu...
- Ciekawi mnie, jaka jest twoja największa przyjemność...
- Powiedzieć?...
- Powiedz...
- Właściwie nie mam żadnych przyjemności. Takie moje życie. No, może oprócz tańca przy świecach i opalania się na suchym piasku - odparł Cień, a ja poszedłem bez niego do cysterny podstawionej pod dom; po wodę, ponieważ musiałem umyć głowę przed ważną wizytą, o której Cień nie wiedział...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz