KAC
Dzień był
bezsłoneczny i przeddeszczowy. Leżałem ze strasznym kacem, Cień spał obok
zwinięty w kłębek. Po wczorajszych
tańcach i swawolach w domu panował niebywały bałagan. Puste butelki w dziwnych
miejscach, świece wypalone, krzesła w nieładzie, kanapki z łososiem
niedojedzone, a czerwona żarówka nocna rozbita.
Pierwszy
przebudził się Cień.
- Fajnie było w
sumie - powiedział bez przekonania, przeciągając się.
- Fajnie -
przytaknąłem w półśnie.
Trzeba było
wstawać i trochę posprzątać.
- A kto stłukł
czerwoną żarówkę? - spytałem.
- Przecież nie
ja! - zaperzył się Cień. - Pamiętasz, co ty wyprawiałeś?
- A pamiętasz,
co ty?... Wszystko jedno. Czerwone światło nie przystoi na co dzień -
stwierdziłem.
Cień ziewnął.
- Wiesz co? Jednak
najlepiej, gdy jesteśmy sami…
- No, jest trochę
spokojniej - przyznałem mu rację i poszedłem kuśtykając do łazienki; a tam, nie
wiadomo dlaczego, zalana podłoga.
- O, nie!...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz