poniedziałek, 29 czerwca 2015

SNY NIEDOBUDZONE - z książki - 58

MARIONETKA

   Nagle wydało mi się, że jestem marionetką poruszaną za pomocą niewidzialnych sznurków przez kogoś na wysokościach.
   - Protestuję! Jestem wolnym człowiekiem! - krzyknąłem, a echo powtórzyło: człowiekiem, ekiem, ekiem...
   Zachmurzyło się znienacka, zaczął padać deszcz.
   Zmoknięty brnąłem w błocie ku oświetlonej rzęsiście chacie, bardzo dalekiej, pod lasem. Wyobraziłem sobie, że tam jest ciepło, jasno i przytulnie. Kłody drewna palą się w wymarzonym kominku, a na stole czeka wykwintna kolacja ze świecami, przygotowana przez zachęcająco uśmiechniętą nieznajomą kobietę - ktorą widziałem wczoraj na ulicy, gdy kupowała lody.
   Szedłem z mozołem, ale nie zbliżałem się do chaty ani chata nie zbliżała się do mnie.
   Miałem dosyć. Wyjąłem z kieszeni małe nożyczki-talizman, pozostałe po mojej babci Michalinie (zawsze noszę przy sobie) i poprzecinałem wszystkie niewidzialne sznurki.
   Niebo pojaśniało, deszcz przestał padać, ale zniknął także obraz z kominkiem, wykwintną kolacją i wymarzoną kobietą.
   Siedziałem przy stole w kuchni, jadłem samotnie moją codzienną jajecznicę z trzech jaj na maśle...


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz