czwartek, 27 listopada 2014

SNY NIEDOBUDZONE (39)

  Koszmar.
   Znowu byłem w przedszkolu, z tymi samymi dziećmi co kiedyś, z wrzeszczącymi i szczypiącymi mnie w tyłek. Jeszcze do tego wróciło to ohydne jedzenie, z codziennym szpinakiem i zupą mleczną, z tranem na deser tą samą łyżką dla wszystkich. Najgorsze były comiesięczne przedstawenia, gdzie przebierano mnie w pszczółkę, wróbla czy wiewiórkę, podczas których musiałem wygłaszać jakieś głupoty, jąkając się.
   A na przedszkolnym podwórku - wojny, podchody, wybory i bazpardonowa walka o najładniejszą dziewczynkę oraz pani Regina w koku, która na nas krzyczała i kazała się bawić w: gąski do domu, króla Lula, entliczek pentliczek, niedźwiedzia co śpi i budujemy mosty dla pana starosty.
   Pamiętam. Potem machała zrezygnowana ręką i czytała w kącie książkę, zapewne o miłości, z której potem biorą się dzieci i to wszystko wkoło...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz